Anna Adamowicz wkroczyła na polską scenę poetycką z przytupem, tomem Wątpia (Wydawnictwo Kwadratura, 2016), za który otrzymała nominację do Nagrody Literackiej Gdynia. Wątpia badają cielesność w sposób rzadko wcześniej spotykany we współczesnej polskiej poezji; wybijają na pierwszy plan dziwaczność materii, z której jesteśmy zrobieni, jej skłonność do ekscesów. Wracając do tej książki w ostatnich dniach myślałam o Schulzu i jego „miłości do materii jako takiej”. Dwuznaczność tytułu, w którym pobrzmiewa archaiczne określenie „wnętrzności”, ale także intelektualna czynność wątpienia, bazuje na dychotomii organizującej zachodnie myślenie o „człowieku”. Mamy więc z jednej strony ciało, a z drugiej duszę, intelekt lub rozum – tę rzecz wątpiącą, która według Kartezjusza gwarantuje nasze istnienie.
Wiersze z Wątpi (i późniejsze utwory Adamowicz) problematyzują rzecz jasna ten dualizm, wykazując, także poprzez swoją niemal barokową poetykę, jak bardzo to wszystko jest zawikłane. Zwykle to osoby nieludzkie i/lub niemęskie sytuują się po stronie materii, człowieczeństwo jest zaś męskie i duchowe. Ale ludzcy bohaterowie Wątpi to przypadki szczególne, to obwożone po jarmarkach „dziwadła”, jak Grace McDaniels (1888-1958), kobieta-muł, tak nazywana ze względu na charakterystyczną deformację twarzy. Dziwadła, kaleki, zwierzęta – coś ich wszystkich łączy. Podobnie jak Sunaura Taylor (w książce Bydlęce brzemię), Adamowicz wskazuje na możliwość sojuszu między bytami, których cielesność jest w jakimś sensie nadmiarowa.
Animalia (Biuro Literackie, 2019) kontynuują wątki cielesno-zwierzęce. W wyróżnionej nagrodą im. Wisławy Szymborskiej książce poetka solidaryzuje się z nie-ludzkimi ofiarami ekstrakcyjnego kapitalizmu, metafory komplikują się, żeby ukazać wielopoziomowe splątania, w których tkwimy wraz z naszymi ewolucyjnymi towarzyszami:
A kiedy giną kolejne zwierzęta, w nas też coś ginie, bo jak od samego początku dowodzi twórczość Adamowicz, granica między zwierzęcym i ludzkim przebiega wewnątrz człowieka.
Laurę Osińska poznaliśmy nieco później, dzięki wspaniałemu tomowi zmyśl [ ] zmysł (Biuro Literackie, 2021). Jest to książka o miłości, utrzymana w poetyce, którą dobrze znamy z książek Adamowicz. „Wszystkie organizacje materii są nietrwałe i luźne, łatwe do uwstecznienia i rozwiązania” – to Bruno Schulz, z „Traktatu o Manekinach”. Laura Osińska:
Na stronie Biura Literackiego autorka przedstawiona jest jak następuje: „Powstała w 2018 roku awatarka, szacherka, maska, kamuflaż, bałamutka, mydło do oczu, atrapa, fasada, mąciwoda, bohaterka, pensjonarka, kant”. Coś z tej maskarady, queer, dało się zaobserwować od samego początku.
Odwlekam nieco komentarz do prezentowanego dziś wiersza, podpisanego tym razem oboma nazwiskami, autorki i awatarki, bo sądzę, że żadne dopowiedzenie nie jest tu potrzebne. Ludzka matka, matka-pelikan – krew. Jeszcze jedna miłość; silna, cielesna więź. Więź, która nie zamyka, a otwiera na współodczuwanie.