Jedno miejsce
Przez jabłoń wspinać się wyżej (schody są niewidzialne)
ale to ty musisz być skrzypieniem, tym co otwiera kufer
Jest sporo liści i spadów, czasem zdarza się rdzawy płomień
co za tym szło? Nie pamiętam, ten świetny dowcip na końcu
który jakby nikogo nie ruszył, ale wszyscy chcieli już dotrzeć
bo jest pęknięcie w absydzie, jest kształt podróży bez miejsca
brama przeciągu, jest gwarno, wszyscy się garną do siebie
jest miejsce, niecierpliwe głosy, a czasem ktoś nuci z pamięci
Czytając wiersze Bianki Rolando mam wrażenie przebywania na progu jakiegoś świata jednocześnie znajomego i dziwnego, jakby w obrębie swojskości doszło do niewielkiego przesunięcia, które wszystko zmienia, albo inaczej; jakby odmalowana w wierszach rzeczywistość nie była zakotwiczona, tylko nieco rozchybotana. Dzięki temu rozchybotaniu widać, z czego jest zrobiona. Widać materię, ruch, przepływy intencji. Wyrażenie „odmalowana” jest tu zresztą na miejscu, Rolando jest także artystką wizualną i mam wrażenie, że sztuki plastyczne i sztuki słowa przenikają się w jej twórczości w unikalny sposób, że poprzez to połączenie przejawia się jej niepodrabialny, coraz bardziej wyrazisty styl.
Szczególnie ciekawym przykładem działania na styku różnych mediów był tom Stelle z 2019 roku (Biuro Literackie), w którym autorka podejmowała próbę reinterpretacji map nieba i mitycznych znaczeń przypisywanych przez ludzi gwiazdozbiorom. Poza tekstem, do projektu należały również rzeźby, fotografie – i taniec. „Stellom” towarzyszyła wystawa prac plastycznych, podczas której zamieszczony w książce cykl dwunastu „figur tanecznych” został ożywiony przez tancerza; całość nawiązywała do formy gwiazdozbioru Kila, przypominającego kadłub statku. Całe to złożone trans-medialne działanie, to „ogromna praca nad postrzeganiem,” jak zauważyła Joanna Mueller w rozmowie z Bianką Rolando przeprowadzonej po ukazaniu się książki. W tej samej rozmowie Mueller zaproponowała interesującą metaforę okulistyczną: „myślę sobie, że wchodzenie w Twoją książkę jest jak poddanie się zakropieniu oczu atropiną – czytelnik zgadza się na własną bezradność, pozwala odebrać sobie na jakiś czas zdolność ustalonego widzenia, otwiera swój aparat poznawczy na niepokojącą walkę czerni i bieli, a wszystko po to, żeby w nagrodę zacząć postrzegać inaczej, wyraźniej, bardziej wielowątkowo.” Czułam tę bezradność i wielokrotnie bywałam nagradzana, a największą frajdę sprawiało mi otwieranie książki na chybił trafił i odkrywanie obrazów, które tam znajdowałam. Napisałam wtedy (w Dwutygodniku), że takie doświadczenie lekturowe przypomina odkrywanie świata: „czasem trafia się na coś absolutnie pięknego (…) czasem na zagadkę, koan, tajemnicę, niezwykłą frazę.”
W 2022 dostaliśmy Abrasz (WBPCiK), książkę-patchwork o tytule nawiązującym wprost do wizualności: „abrasz” to widoczna we wzorze dywanu niezamierzona różnica w odcieniach barwy przędzy. Zwróćmy uwagę, że i ta metafora podbija sztuczną – to znaczy zrobioną – naturę rzeczywistości. Jak podpowiadają teorie nowomaterialistyczne, wszechświat jest nieustannie stwarzany przez wielu różnych aktorów, jest wynikiem współdziałania bytów, które wzajemnie na siebie wpływają, w istocie, przejawia się w owym współdziałaniu, współ-powstawaniu. Utkany przez poetkę dywan nie jest jakąś skończoną rzeczą, jest dynamicznym zbiorem fragmentów i bardzo sugestywnych obrazów: „domek spojrzał na mnie swoimi okienkami / zmieniały się postacie pozując do zdjęcia.” Patrzymy, ale obraz nie podlega unieruchomieniu, przedmiot odwzajemnia spojrzenie, porusza się, oddziałuje.
Najnowsza książka Rolando, z której pochodzi wiersz „Jedno miejsce”, nosi tytuł Absyda (WBPCiK). Zapytana jak rozumieć ową „absydę” autorka odpowiada: „jako wycofanie, wgłębienie, jaskinię; jako dno łodzi, głód. Miejsce potencjalnie poświęcone. Z drugiej strony to też żagiel wyginający łuk w różnych kierunkach” (korespondencja prywatna). Absyda jest zatem miejscem, miejscem głodu i uświęcenia, miejscem-w-drodze, ruchomym, do którego docieramy po niewidzialnych schodach, „przez jabłoń”. Wyczuwam gorączkę drogi, konieczność sterującą tym ruchem przez zmysły, przez liście, intuicyjnie rozumiem czym jest kształt podróży, ulepiony z dźwięków, z ognia i wiatru, sam jej kształt; czysty ruch w obrębie materii, jakby to świat próbował sam siebie wypowiedzieć.
Takim miejscem-niemiejscem, „absydą” jest również poezja. W „Próbie wiersza” poetka deklaruje:
Rzeźbię na dnie małe, wąskie wgłębienie
Słyszę bębny źródeł i one przynaglają mnie
Jestem, choć nóż nieraz ześlizgnął się ze skały
i zostawił ślad na palcach, które szukały klucza (…)
Pisanie jako drążenie wgłębienia, tworzenie chwilowej niszy, w której obserwujemy, z bliska, zmysłowo, intymnie, materializowanie się świata: właśnie tak opisałabym praktykę poetycką Bianki Rolando. Absyda to wybitna, bardzo wyrazista książka, może najlepsza z dotychczasowych publikacji tej autorki. Trzeba ją czytać powoli, uruchamiając wszystkie zmysły, dać się zdezorientować, a potem prowadzić drogami poza ubitym szlakiem.
Na zdjęciu: Bianka Rolando