We wrześniu tego roku uczestniczyłem w spotkaniu poświęconym autorce literatury młodzieżowej, głównie z czasów PRL, wtedy o kilkusettysięcznych nakładach. W jesienny wieczór księgarnię zapełniły wyłącznie czytelniczki, w większości w wieku mojej mamy i babć. O autorce, choć zmarła ledwie dekadę temu, mówiliśmy trochę tak, jak mówi się o przodkach znanych tylko ze zdjęć – z respektem, ale i jakimś niewypowiedzianym dystansem.
Ponad pięćdziesiąt lat wcześniej, liczące około dwa tysiące mieszkańców Białośliwie nad Notecią. Wieś, przez którą co roku maszerują pochody pierwszomajowe i w której obraduje prezydium konferencji gminnych struktur PZPR. Raz na jakiś czas przejeżdża tu lokomotywa wyrzyskiej kolejki wąskotorowej, przy dawnym dworze zarasta park, dalej lasy i włażące w wieś sady, za którymi płynie rzeka. Po pagórkowatym terenie porozrzucane są dawne pruskie budynki z czerwonej cegły, stoi tam też przedwojenny polski kościół. W 1972 roku znajdujący się nieopodal dworku ośrodek kultury pęka w szwach. Dzięki wysiłkom uczniów lokalnej szkoły (wysyłających niezliczone listy do redakcji pisma „Płomyk”) do miejscowości przyjeżdża Krystyna Siesicka. W spotkaniu z pisarką biorą udział uczniowie, nauczyciele, przedstawiciele komitetu. Padają słowa wdzięczności, pojawia się „montaż słowno-muzyczny”. Młodzież zadaje autorce pytania. „Czy jest pani zadowolona ze swojej pracy?” – brzmi jedno z nich.
„Było to bardzo męczące”
Pisarka, która w 1972 roku w „Płomyku” pozuje do zdjęcia Krzysztofa Gierałtowskiego „w licznym gronie swoich dzieci”, jest wtedy u szczytu sławy, głównie dzięki trzem najpopularniejszym książkom: Zapałce na zakręcie (1966), Jezioru osobliwości (1966) oraz Beethovenowi i dżinsach (1968), z których druga doczekała się ekranizacji. Autorka debiutowała prawie dwie dekady wcześniej felietonem o macierzyństwie, opublikowanym w „Kobiecie i Życiu”. W tekście Wiosenny koń pisze: „Chciałam czytać, a wrzask Jasia świdrował mi w uszach tak, że mowy nie było nawet o chwili wyłączenia się z własnego życia”.
„Urodziłam się już dawno, nawet chyba bardzo dawno, datę można łatwo sprawdzić” (w 1928 roku w Dęblinie) – czytamy w zakładce „Ja o sobie” na nieaktywnej już stronie internetowej krystynasiesicka.republika.pl, z której Wayback Machine zachowało kilkaset wpisów zamieszczanych w latach 2004–2008. Na stronie upstrzonej paradą GIF-ów i Clipartów przeczytać można także: „Mój Tata był lotnikiem, a Mama tylko Mamą, a raczej aż Mamą. Mój starszy Brat był lekarzem, a ja długo małą dziewczynką, która marzyła o tym, że gdy dorośnie, będzie pić mocną herbatę i pisać książki”. Zanim do tego dojdzie, Siesicka bierze udział w powstaniu warszawskim i zostaje ranna – odłamek trafia w jej rękę. Po wojnie kończy liceum Batorego, a potem studia na Akademii Nauk Politycznych. Jako młoda kobieta doświadcza życia w zrujnowanej Warszawie i obserwuje jej odbudowę. Zanim zadebiutuje jako felietonistka, z tekstami pracuje w redakcji „Horyzontów Techniki”, a później, w latach 1952–1954, jest urzędniczką Biura Współpracy Kulturalnej z Zagranicą. W 1955 roku debiutuje wspomnianym tekstem na łamach „Kobiety i Życia”. Mimo że macierzyństwo będzie jednym z dominujących tematów jej twórczości, po latach na swojej stronie internetowej podkreśli: „Spełniło się również moje drugie marzenie, marzenie o tym, że będę miała dużą Rodzinę, bo mam ją. Nie jest prawdą, że to właśnie młodość moich dwóch Córek i trzech Synów przysporzyła mi tematów do książek. Nigdy nie napisałam o Nich żadnej powieści (…)”.
Marzenie o pisaniu książek spełnia dopiero jedenaście lat od pierwszego felietonu w „Kobiecie i Życiu”, wydając (nakładem Ludowej Spółdzielni Wydawniczej) powieść zatytułowaną Zapałka na zakręcie, która rozchodzi się w pierwszych latach w setkach tysięcy egzemplarzy, podobnie jak jej kolejne powieści. Na zadane przez jednego z uczniów szkoły w Białośliwiu pytanie o pracy pisarki Siesicka odpowiada jednak: „Nie jestem zadowolona. Bardzo ją lubię, nie żałuję, że taką właśnie wybrałam, ale właściwie nigdy nie jestem całkiem zadowolona z książek, które napisałam”.
„W końcu to od nas dużo zależy!”
Siesicka tworzy o nastolatkach dla nastolatek. Bohaterki Zapałki na zakręcie i wydanego jeszcze w tym samym roku Jeziora osobliwości to postaci jakby spoza świata, w którym powstają: czasu późnego Gomułki – niby po niezbyt udanej pięciolatce (w latach 1961–1965 płaca wzrosła o ledwie osiem procent, zamiast planowanych dwudziestu trzech), niby tkwiące głęboko w peerelowskiej siermiędze, ale jakby antycypujące nadejście lepszych czasów i rodzącej się w czasach ekipy Gierka polskiej klasy średniej. Dziewczyny z Zapałki… i Jeziora…, Mada i Marta, to warszawianki w pięknych sceneriach – idyllicznie letniej Osadzie z małą cukiernią na uboczu, o wdzięcznej nazwie „Bistro” (w opublikowanej w 1999 roku kontynuacji powieści, zatytułowanej Pejzaż sentymentalny, zostaje przemianowana na transformacyjny, duchologiczny z dzisiejszej perspektywy „FAST FOOD”), czy stolicy po spektakularnej odbudowie (lub w jej trakcie, jak w ekranizacji Jeziora osobliwości w reżyserii Jana Batorego z 1972 roku, w której bohaterowie z uwagą przyglądają się makiecie wznoszonego z gruzów Zamku Królewskiego), przypominającej miejscami południowoeuropejskie miasto z uliczkami, po których nic tylko sunąć skuterem.
Bohaterki pierwszych powieści Siesickiej przede wszystkim kochają – chłopców zwykle sprawiających wrażenie zupełnie beztroskich. „Mało go znam. Wygląda owszem, owszem! Jedno ci tylko mogę powiedzieć: żaden kawał. On naprawdę chce się z tobą spotkać. Pewnie miłość od pierwszego wejrzenia. To się zdarza nawet w epoce atomowej! Odpowiedź będzie na piśmie?” (Jezioro osobliwości). Postaci, mimo szczególnej orientacji na relacje rówieśnicze, zdają się też obarczone szerszymi, generacyjnymi problemami – od konieczności odnajdywania się w nowych, często nieprawdopodobnych sytuacjach rodzinnych (jak Marta z Jeziora osobliwości, uwikłana w relację z matką i ojczymem, będącym jednocześnie ojcem jej chłopaka!), do opiekowania się matkami w obliczu ich wojennej – najczęściej powstańczej – przeszłości.
Przedmiotowość bohaterek kształtuje się u Siesickiej nie w ramach ich niezależności, ale bardziej odpowiedzialności czy konieczności przejmowania inicjatywy wobec labilnego albo apatycznego otoczenia: „Kiedy tak myślę o tej Marioli… – zaczęła z punktu Marysia, siadając na tapczanie – dochodzę do wniosku, że w końcu to od nas dużo zależy! Od nas, od dziewczyn, jak myślicie?” (Zapałka na zakręcie). Mimo prób przełamywania przez autorkę tradycyjnych narracji – choćby poprzez obraz wielkomiejskiego, postępowego życia, innego niż w reszcie kraju – jej postaci wydają się mocno skostniałe, nawet w porównaniu z innymi ówczesnymi pisarkami młodzieżowymi.
Babcia od wszystkiego
Mimo że Siesicka wielokrotnie odżegnywała się od podobieństw tworzonych przez nią bohaterek do własnej biografii, konserwatywne narracje ujawniały się także w jej najbardziej osobistych tekstach: felietonach opublikowanych w tomie Parada fiołków, które – jak pisze autorka – „(…) powstały w czasie, kiedy moje Dzieci były jeszcze małe”, a wydanych dopiero w końcówce lat dziewięćdziesiątych. „(…) a teraz ja staję się babcią, babcią od wszystkiego, miotającą się pośród wnuków przy akompaniamencie codziennego prania Agnieszki, pośród Wojtkowych malw i wielkich map wyznaczających drogi Jarkowego okrętu” – pisze siedemdziesięcioletnia Siesicka. Bohaterki i bohaterowie jej felietonów tworzą rodziny tradycyjne, nierzadko do przesady, jak wtedy, kiedy jeden z ojców sugeruje, by dzieciom zapach matki kojarzył się w pierwszej kolejności z „zapachem ciasta, zapachem pieczenia”.
W późniejszej twórczości autorki nie brak też wypadającego niezręcznie moralizatorstwa, jak w Chwileczkę, Walerio – książce w dorobku Siesickiej najbardziej postmodernistycznej, dziwnej, poskładanej z prozy, wierszy, miejsc na notatki czytelniczek, opowiadającej o dziewczynie starającej się zapobiec – a jakże – uzależnieniu interesującego ją chłopaka od marihuany, w domyśle używki prowadzącej ku uzależnieniu od opiatów (umieszczona na okładce niezidentyfikowana dziewczyna, występująca także na zdjęciach znajdujących się wewnątrz książki, nosi nawet koszulkę opatrzoną haftem „NIENAWIDZĘ MARYCHY”). Jakkolwiek kuriozalny wydaje się ów pomysł, książka z 1993 roku doczekała się wznowień (zagadkowo: w 2003 z innym pakietem zdjęć – tych samych osób w identycznych pozach, ale w minimalnie innych kadrach niż w pierwszym wydaniu).
Coś niewypowiedzianego
Mimo przebrzmiałych dziś idei i środków wyrazu twórczość zmarłej w 2015 roku Siesickiej, już w czasach swojej świetności szeroko komentowana i surowo recenzowana, znajdowała miliony czytelniczek (autorka sprzedała w sumie ponad 3,5 miliona książek). O głosach krytyki pisarka wypowiedziała się w 1974 roku na łamach „Trybuny Ludu”, a jej słowa zdają się korespondować również ze współczesnymi uwagami do jej twórczości, podkreślając jej kontekst oraz – przede wszystkim – grupę docelową. Na pytanie, dlaczego literaturę młodzieżową ówcześni krytycy obrali jako najłatwiejszy do trafienia cel, Siesicka odpowiada:
Wydaje mi się, że w uwagach podnoszonych przez część krytyki jest sporo racji, ale także wiele dość istotnych nieporozumień. Powiedzmy, że autor pisze powieść o pierwszym młodzieńczym uczuciu, stara się pokazać jakiś istotny rodzący się konflikt domowy, szkolny – krytycy natomiast gromko pytają: a gdzie panorama stosunków społecznych, gdzie tło dokonań naszego kraju, gdzie pokazanie procesu wychowawczego i roli pedagogów oraz rodziców, gdzie tyle innych równie poważnych problemów życia naszych nastolatków? (…) W moim najgłębszym przekonaniu taka ogarniająca całość problematyki młodego współczesnego pokolenia książka nie może wyjść spod pióra jednego pisarza[1] .
Rzeczywiście, twórczość Siesickiej pozostaje głównie zapisem pierwszych młodzieńczych uczuć części nastolatek dorastających w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Jak zauważyła jedna z czytelniczek, zaczytująca się w Siesickiej w trakcie dekady Gierka, w obliczu pełniących dziś podobną funkcję niektórych tytułów z literatury young adult, także niewolnych od wad, mimo krótkiego terminu przydatności młodzieżowa twórczość Siesickiej miała przede wszystkim odpowiadać o swojej epoce i jej dzieciach – i, jak okazuje się po latach, związać się z nią (i z nimi) na stałe.
Po wrześniowym spotkaniu wokół twórczości Siesickiej w dyskusję włączyły się gościnie. Dawna czytelniczka autorki stwierdziła, że urodziwszy się w latach pięćdziesiątych, będąc równolatką bohaterek jej powieści, marzyła i współodczuwała podobnie jak one. Dorastała w małym mieście, takim jak Białośliwie, a w książkach Siesickiej w latach siedemdziesiątych odnajdywała dwie upragnione wtedy rzeczy: poczucie wejścia w niedostępny świat stołecznego życia i prosperity gierkowskiej proto-klasy średniej oraz coś wówczas niewypowiedzianego, wolnego i od tradycji, i nowoczesności, pozostającego często jedynie w sferze fantazji: miłość.
Przypisy
1. Trybuna Ludu, nr 118 (9226), Warszawa, 28 kwietnia 1974