POV 2003: rodzice odwożą cię do babci, która mieszka w kawalerce w bloku. Razem z tobą w tym samym czasie wakacje u babci spędzają również trzy kuzynki z dalszej rodziny i sporadycznie twój brat. Śpicie na puchowych kołdrach, rozłożonych na dywanie w dużym i jedynym pokoju. Jest tak gorąco, że za pościel służą wam same prześcieradła – i dobrze, bo dzięki temu macie na czym spać i wasze wakacje są w ogóle możliwe. Wszystkie poszewki u babci są białe, bo babcia mówi, że od kolorowych obleczek można oszaleć. Co rano budzi was Anioł Pański, to znaczy babcia, a może jutrznia. Babcia zamyka się w kuchni i odpala radio, twierdząc, że robi to po cichutku. Wstajecie i dołączacie do niej, kiedy tylko kończy się msza. Oblegacie taborety przyniesione z piwnicy, a na śniadanie robicie arty z ketchupu na chlebie z worka z biedry, którą widzicie z okna. Wyobrażacie sobie, że mieszkanie jest tak naprawdę zapleczem sklepu, a wy jesteście testerami produktów i przyznajecie im gwiazdki Michelin. W telewizji puszczają „Magiczne drzewo”. Babcia pozwala wam jeść lody Iwona z dużych kwadratowych plastikowych pudełek i możecie zjeść, ile tylko zdołacie. Po kanapkach można jeść wszystko, co się chce, i nic wam nie zaszkodzi, bo chleb jest magiczny – zupełnie jak drzewo – i ma taką moc, że amortyzuje najgorszy nawet syf w brzuchu. Do popicia dostajecie napój Vivat z ciepłą wodą, żeby nie bolało was gardło, w szklankach po nutelli z różnymi obrazkami. Chodzicie na plac zabaw na osiedlu. Jesteście już na to za duże, ale udajecie przed babcią, że wcale nie, żeby ona się cieszyła i żeby zgadzała się na wasz pobyt. Na placu zabaw walczycie z chłopakami amunicją w postaci kulek z ostów, ale po chwili z powrotem jesteście grzeczne i babcia czesze wam włosy. Obowiązkowymi punktami każdego dnia wakacji są kościół i cmentarz. Macie tak dużo czasu, że przecież nic wam się nie stanie, jeśli spędzicie go trochę z panem bogem i dziadkiem. Trzeba zakładać sukienki, żeby im się pokazać – może dlatego, że obaj są z innych czasów, w których kobiety nosiły pod ubraniem halki albo, co gorsza, chustki na głowach, więc trzeba się dostosować, bo inaczej wszyscy zmarli z tamtych czasów mieliby szok kulturowy. Jecie dużo makaronu z truskawkami, a na deser czekoladę Allegro, i też można zjadać całą na raz, bo po ładnie zjedzonym obiedzie można już wszystko. Później mycie po kolei w jednej wodzie i woda zlewana do wiaderka, żeby jej nie marnować. Jeśli chcecie przeżyć jakąś przygodę, musicie wybrać się do biblioteki. Po kilkukrotnym przeczytaniu wszystkich książek, jakie tam znajdziecie, może wyda wam się, że lato było pełne wspaniałych przygód?
POV 2009: masz 15 lat i jesteś na oazie nowej drogi trzeciego stopnia w Krościenku nad Dunajcem. Wiesz, że po zaliczeniu oazy dzieci bożych w życiu czeka cię już tylko jeden etap: oaza nowego życia – ale nowe życie wypada dopiero za rok. Notatnik uczestnika i modlitewnik podpisujesz imieniem Alfreda. Dlaczego oaza? Notatnik dostarcza odpowiedzi: „chcemy, aby nasz wspólny pobyt tutaj stał się oazą, aby w nas samych bujnie rozwinęło się życie”. „Oazę powinniśmy wykorzystać jako formę duchowego wypoczynku. Nie możemy traktować jej jak kolonii, czasu zabawy, tylko jak możliwość lepszego poznania Boga”. Udajesz razem z innymi dziećmi, że każdy dzień jest inną tajemnicą różańca. Twój grafik jest napięty. Codziennie uczysz się innej piosenki dnia, uczęszczasz na zajęcia z ewangelicznej rewizji życia, udajesz się na wyprawę otwartych oczu, eucharystię oraz wieczorne spotkanie w kręgu, na którym słuchasz opowieści na dobranoc o świętym dnia. Poznajesz wielu wspaniałych męczenników. W notatniku uczestnika zapisujesz, że najbardziej udane wakacje w twoim życiu to jak na razie poprzednia oaza odbywająca się w Tyśmienicy. Notatniki są sprawdzane przez animatorów, a jeśli coś im się nie spodoba, podkreślają to na czerwono i trzeba poprawiać swoje refleksje. Wiedząc o tym, bardzo się starasz, żeby opiekunowie byli z ciebie zadowoleni. Piątego dnia pobytu jesteś zgorszona widokiem ludzi, którzy przyszli do kościoła brzydko ubrani: „przeraża mnie to, że ludzie nie są w stanie uszanować miejsca, w jakim się znajdują”. Zasypiasz przerażona, marząc o sympatii animatorki Marleny, na którą masz tego lata mocnego crusha. Dorośli od czasu do czasu robią wam ognisko z kiełbaskami, a czasami godzinę szczerości. Nie jesteś pewna, co wolisz. Na godzinie szczerości zakonnica mówi ci, że jesteś zbyt pewna siebie. Zapisujesz w notesie: „nic mi nie wychodzi, jestem nieodpowiedzialna, niedojrzała, beznadziejna. Wstydzę się tego, ile sprawiam problemów”. W dniu, w którym zmartwychwstaje Jezus (dzień jedenasty), budzą was o trzeciej w nocy i urządzają procesję wokół kościoła. Jesteś notorycznie niewyspana przez cały różaniec (prawie trzy tygodnie), a rzeczy, które dostajesz do jedzenia, to głównie chleb z dżemem – dieta wegetariańska. Ale już na agape – uczta miłości w ostatni dzień przed wyjazdem do domu – na stoły wjeżdżają ciastka. Możecie zjeść deser i tańczyć, żeby dobrze to zapamiętać. Zwieńczeniem wieczoru jest kolejna godzina szczerości, w czasie której mówicie świadectwa, czyli opowiadacie przed całą grupą, jak bardzo zmieniliście się na lepsze w trakcie tej oazy.
POV 2014: budzisz się o czwartej czterdzieści pięć, bo chcesz mieć zapas czasu od wschodu słońca. Jedziesz autostopem do bazy noclegowej w Rabe, w której zgłosiłaś chęć i możliwość odbycia wachty bazowej. Będziesz pracować jako gospodarz chaty, witać gości i przyjmować od nich opłaty za nocleg (dziesięć złotych do sejfu PTTK). Za tę pracę otrzymasz darmowe miejsce noclegowe na polu namiotowym. Zabierasz ze sobą psa. Jedziesz łącznie sześcioma samochodami i zajmuje ci to cały dzień. Najprzyjemniej podróżuje ci się z Włochem, producentem herbaty, oraz z dwunastoletnią Patrycją i jej tatą, który właśnie zabiera córkę na wakacje. Wszyscy bardzo chcą ci pomóc. Wydaje im się, że jeśli masz psa, to nikt nie będzie chciał nigdzie cię podwieźć. Tata Patrycji kupuje wam lody na stacji paliw. Później przejmuje cię nauczycielka biologii z Rymanowa-Zdroju. Opowiada ci o swoim synu i prowadzicie długą rozmowę na temat samodzielności. Jedyne rzeczy do jedzenia, jakie masz w plecaku, to serek topiony i chleb kupiony w sklepiku w Hoczwi. Ostatni odcinek drogi, dziesięć kilometrów od Baligrodu, idziesz na piechotę przez las. Do bazy noclegowej prowadzi cię mapa z odpisów BUW-u z tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego roku, ale czujesz się całkowicie bezpiecznie, ponieważ masz w plecaku śpiwór i karimatę. Wierzysz, że spanie w lesie to bezpieczna opcja – a na pewno zdecydowanie bardziej bezpieczna niż miasto albo wszystkie te rzeczy, które do tej pory spotkały cię w życiu i jakoś dałaś radę. Dobijasz do bazy o zmroku. Poprzedni bazowi mówili ci, że dostaniesz do dyspozycji rower i pełną spiżarnię. Jednak rower okazuje się mieć przebite koła, a w spiżarni są totalne pustki. Przez najbliższe dwa tygodnie twoim podstawowym posiłkiem będą kasza z przyprawą do gyrosa i jeżyny z lasu. Chodzisz do strumienia po wodę i gotujesz kaszę na ognisku. Jesteś całkowicie sama, a w niektóre dni na żwirowej drodze w pobliżu bazy nie widzisz ani jednego auta. Czasami o zmroku przychodzą pojedyncze osoby szukające noclegu. Właściwie są to wyłącznie mężczyźni. Częstujesz ich wrzątkiem, a oni pytają, czy się nie boisz. Nocą słuchacie, jak krzyczą lisy, na które szczeka twój pies, a ty z miną starego górala ostrzegasz gości przed pozostawianiem na zewnątrz butów. Twoi pierwsi goście to ojciec z synem w trakcie męskiej wyprawy w góry. Zmieniają plany i zostają u ciebie aż na dwie noce, bo twierdzą, że stwarzasz domową atmosferę i to im odpowiada. Pytają, czy jesteś szamanką. Później masz jeszcze chłopców z Krakowa, którzy są parą i świetnie przygotowali się na wyjazd: mają ze sobą nawet liofilizowany imbir do herbaty na chłodne jesienne wieczory. Jest już wrzesień, ale nadal wakacje, przynajmniej dla studentów, do których w teorii się zaliczasz. Jednak w górach wczuwasz się w rolę gospodarza chaty. Kąpiesz się w plenerze, choć tylko sporadycznie, bo zimno. Chodzisz do lasu i starasz się pokonywać szlak coraz szybciej – jak leśne zwierzę. Postanawiasz też spalić w ognisku większość swoich ubrań – zostawiasz tylko jedne spodnie i jedną bluzę. Wydaje ci się, że niczego nie potrzebujesz, a kiedy na twoim ciele przysiada osa, udajesz, że ty i ona to dwa leśne tygrysy. Na każdy hałas w ciemności reagujesz, krzycząc: „Cześć, wilki!”.
Albo tak: POV 2023: siedzisz w internecie i oglądasz zdjęcia z wakacji na sm u innych ludzi. Jest pierwszy weekend lipca, a jeden znany pisarz właśnie wstawił album tematyczny: „męskie wakacje z synem”. Na zdjęciach: skoki na bungee, strzelanie z łuku, pozowanie do zdjęć z wężem, rower, znak ostrzegający przed niedźwiedziami, chata wikingów, jurta, boisko piłkarskie, labirynt z tuj, dmuchany zamek i trampoliny. Nie chce ci się nawet myśleć o tym, kiedy i w jakim życiu ludzie zdążają zrobić wszystkie te ekscytujące rzeczy, ale i tak o tym myślisz. Czy jesteś przegrywem i czy chłopcy zawsze mają lepsze wakacje od dziewczyn? Oraz czy wakacje mówią o tym, jacy jesteśmy i jacy będziemy? Wydaje ci się, że tak. Masz wolny czas. Zero obowiązków. Możesz zdecydować, co robisz. Więc wymyślasz sama dla siebie test, który możesz rozwiązać, wybierając życie, w którym jesteś najbardziej sobą. Ale z twojego testu wychodzi, że nigdy! Bo właściwie nie masz żadnego życia. Tylko festiwal przymusu zewnętrznych okoliczności. Praca domowa na nowe, lepsze wakacje: zmień to i żyj!
(Jeszcze nie wiem jak).