W numerze 11(750) „Wiadomości Literackich” z 13 marca 1938 roku pomieszczono informację o nagrodzie pisma za „najwybitniejszą książkę polską 1937 r.”. Otrzymał ją Jeremi Wasiutyński za Kopernika. Nagroda czytelników powędrowała do Tadeusza Żeleńskiego (Boya) za Marysieńkę Sobieską.
Lektura różnorakich materiałów, które „Wiadomości” poświęciły tym werdyktom, uświadomiła mi, że znakomita większość refleksji i kontekstów dotyczących współczesnego funkcjonowania nagród literackich była rozpoznana i omawiana już niemal dziewięćdziesiąt lat temu. Zaskakująco dużo jest punktów wspólnych, które towarzyszą dyskusji o istocie nagród, wyborach jurorskich i ich znaczeniu dla autorek i autorów oraz dla życia literackiego w ogóle.
W rozmowie z Krzysztofem Siwczykiem, którą przeprowadziłem do tego numeru „Notatnika Literackiego” – w całości poświęconego tematowi nagród – pojawia się na przykład postulat jawności obrad kapituł, a to znowu wiąże się między innymi z powszechnie panującym przekonaniem o „układowości” i „nietransparentności” tychże.
„Wiadomości Literackie” publikują rodzaj wyczerpującego „protokołu” z posiedzenia. Rozpoczyna się on od informacji, że „Dn. 26 lutego br. odbył się w warszawskiej winiarni «Pod Bachusem» obiad wydany dla kapituły nagrody «Wiadomości Literackich»”, a po tym zagajeniu następuje zestawienie wypowiedzi poszczególnych członków i członkiń jury, wskazujących faworytów do nagrody wraz z uzasadnieniem. „Wiadomości” na tym nie poprzestają: w dalszej części publikowane są listy tych jurorek i jurorów, którzy na obiedzie i obradach stawić się nie mogli, a preferencje swoje nadesłali drogą pocztową.
Inną kwestią odnoszącą się wprost do dzisiejszych dyskusji jest również skład i parytet kapituł. Na jednej z infografik zamieszczonych w tym numerze pokazujemy, w jaki sposób zmieniał się udział kobiet w gremiach jurorskich w trakcie ostatniej dekady – choć trudno w to uwierzyć, przewaga mężczyzn jeszcze w 2014 roku była taka sama jak ponad osiemdziesiąt lat temu. Wiele się zmieniło dopiero właśnie w ciągu ostatnich dziesięciu lat.
Kolejnym tematem jest udział pisarzy i pisarek w gronach oceniających kolegów i koleżanki po fachu. Tu sytuacja w latach trzydziestych zeszłego wieku była zaskakująca. Na szesnaście osób w jury tylko trzy reprezentowały naukę o literaturze. Resztę stanowili autorzy i autorki. Z drugiej strony, gdybyśmy dziś mieli możliwość stworzenia kapituły, w której zasiadałyby i zasiadali między innymi Dąbrowska, Iłłakowiczówna, Jasnorzewska, Kuncewiczowa, Iwaszkiewicz, Słonimski, Tuwim, Wittlin i Parandowski, to być może zweryfikowałbym swoje przekonanie o pewnej niestosowności udziału twórców i twórczyń w gronach jurorskich. Chciałbym w tym miejscu zapewnić osoby jurorskie parające się twórczością literacką, że nie ma w tym porównaniu zamierzonego afrontu. Proszę to uznać za nieudany żart.
Następne zagadnienie, które jako żywo pokazuje te same emocje targające życiem literackim od bez mała wieku, to niezależność nagród i strategie wyboru nagrodzonych. Zacytujmy dłuższy fragment listu Marii Kuncewiczowej do jurorów: „Przy wystawianiu tych kandydatur kierowałam się przekonaniem, że nagroda «Wiadomości» jest jedyną w Polsce nagrodą istotnie niezależną. Ani od subwencyj rządowych, ani od kryteriów regionalnych, ani od względów rynkowych. Niezależną także od polityki i od konjunktury społecznej. Jako taka powinna premjować książki, które (…) nie mają szans zdobycia odznaczeń gdzie indziej. A więc: albo dzieła debjutantów nie nadające się do nagrody młodych, albo dzieła reprezentujące gatunki niepopularne; przez formę swoją lub treść skazane na niski rezonans wśród publiczności”. Brzmi znajomo?
Zresztą Kuncewiczowa wskazała jako jeden ze swoich typów Sanatorium pod Klepsydrą Brunona Schulza, a i wśród innych jurorów tytuł ten często się pojawiał (choćby u Marii Dąbrowskiej, zauroczonej książką poza jej „pretensjonalnym tytułem”), podobnie jak Ferdydurke Gombrowicza. A jednak żaden z ówczesnych debiutantów nagrody nie dostał. Przypadła ona, jako się rzekło, Jeremiemu Wasiutyńskiemu. To znowu prowadzi nas do innej przestrzeni okołonagrodowej debaty narodowej w XXI wieku: zarzucaniu instytucji nagród upadku roli wiarygodnych przewodników i drogowskazów przyszłego kanonu. Jak widać, problem ten nie pojawił się w naszym wieku – choć, gwoli prawdy, Wasiutyński bywa wznawiany do dzisiaj.
Ciekawą refleksją co do możliwych strategii przyznawania nagród literackich dzieli się Maria Kuncewiczowa na końcu swojego listu: „sądziłabym, że książki akademików literatury, jak również znanych, ugruntowanych pisarzy (…) powinny przy nagrodzie «Wiadomości» ustępować placu książkom pisarzy o trudnej konjunkturze”. Wtóruje jej Iwaszkiewicz: „Mojem zdaniem, nagroda «Wiadomości» powinna ułatwiać sytuację pisarzom o trudnej konjunkturze, a nie uwieńczać pisarzy mających wyrobioną markę”. To znane, aktualne także dzisiaj stanowisko nie jest, jak widać, postulatem naszych czasów. A z powyższych wypowiedzi możemy domniemywać, że inne nagrody przedwojennej Polski posługiwały się w swoich rozstrzygnięciach przewidywalnym kluczem.
Na uwagę zasługuje też fragment, w którym na początku posiedzenia jury redaktor „Wiadomości” prosi grono jurorskie „o niekierowanie się żadnemi względami taktycznemi (…). Chodzi nie o to, kto co napisał, ale co kto napisał” (wyróżn. oryg.).
Od blisko stu lat i w tej kwestii panuje zatem ideowa zgoda. Proszę wybaczyć ironię.
Na koniec, zapraszając do lektury numeru, który stara się o nagrodach powiedzieć jak najwięcej i z różnych perspektyw (również statystycznych i finansowych), dodam jedynie, że jurorzy i jurorki „Wiadomości” otrzymywali do oceny raptem kilka, może kilkanaście książek. Obecnie kapituły zmagają się z setkami, jeśli nie tysiącami tytułów, nadsyłanych pod rozwagę gremiów rozstrzygających w niemal osiemdziesięciu nagrodach literackich w Polsce. Chcę tylko powiedzieć, że już sam wzrost tych liczb wykładniczo zwiększa współczesne zniuansowanie i zakres wielu problemów diagnozowanych w roku 1938. A co dopiero, jeśli weźmiemy pod uwagę inne zmienne świata XXI wieku, z najważniejszymi na czele: internetem i pieniędzmi.
– Irek Grin