Praktyka

Czwarta epoka

Kōbō Abe
381 odsłon
Abe Kobo
Fragment powieści Czwarta epoka Kōbō Abe w tłumaczeniu Mikołaja Melanowicza. Wydawnictwo Karakter, 2025

Przygotowania zostały zakończone. Gdy wszedłem, buczała klimatyzacja, a chłodne powietrze przyjemnie owiało moje nogi. Za pomocą specjalnego telefonu utworzyliśmy już połączenie z pokojem komputerowym Centralnego Szpitala Ubezpieczeń, a pracownicy instytutu, podzieleni na trzy grupy i zaopatrzeni w przenośne radiotelefony, byli gotowi do wyjścia. (Tak właśnie działa Tanomogi, można na nim polegać).

W końcu wszyscy wyszli i zostałem sam. Stałem bez ruchu przed monitorem i trzema radiotelefonami. W pokoju komputerowym słychać było tylko monotonne pomruki maszyny prognostycznej. Teraz stanowiłem jej część. Wszystkie informacje zostaną wprowadzone do niej bezpośrednio, a ona automatycznie je sklasyfikuje i zapamięta, ja zaś mam tylko reagować na sygnały maszyny i udzielać prostych wskazówek, zgodnie z instrukcją. Mimo to mogłem być z siebie dumny, bo przecież nikt inny, lecz właśnie ja wyposażyłem maszynę w jej umiejętności…

– Jesteś wyolbrzymioną częścią mnie! – zawołałem z satysfakcją.

3.50. Dokładnie dwadzieścia pięć minut po wyjściu Tanomogiego i innych pracowników. Pierwszy skontaktował się Tsuda, kierownik zespołu odpowiedzialnego za wykrycie przestępcy. Treści jego komunikatu nie ma potrzeby powtarzać. Poczułem się nieswojo, gdy przewidywania Tanomogiego okazały się aż nazbyt trafne. Po pierwsze, świadkowie potwierdzili, że kobieta wróciła do domu tuż przed dwunastą. Po drugie, rany z tyłu głowy mężczyzny, których nie mógł zadać sobie sam, świadczą o podjętej walce. W wyniku obdukcji ciała, a także wnosząc z innych okoliczności, nie można było bez zastrzeżeń przyjąć przyznania się kobiety do zbrodni. Pojawiły się poważne podstawy, by sądzić, że istniał wspólnik w zbrodni, a biorąc pod uwagę niechęć kobiety do zmiany zeznań, można przyjąć, że ktoś ją szantażuje. Zdaniem policji rozwiązanie zagadki jest tylko kwestią czasu. Trudno schwytać początkującego przestępcę, wcześniej nigdzie nienotowanego, lecz z drugiej strony im lepiej zaplanowane jest przestępstwo, tym łatwiej je ujawnić. (Początkowo nie wiedziałem, co począć: czy powinienem się zgłosić na policję i opowiedzieć o tym, co wcześniej widzieliśmy. Nie mogłem się od razu zdecydować. Szanse, że podejrzenie padłoby na nas, zupełnie niewinnych, przypadkowych przechodniów, były jednak niewielkie. Gdybyśmy mieli pewność, że sami wykryjemy prawdziwego przestępcę, to najlepiej byłoby milczeć i tylko czekać na rozwój wypadków).

Następnie nadszedł szczegółowy raport na temat Kondo Chikako od Kimury, który nadzorował sprawę kobiety. Zawierał wszystkie potrzebne, łatwe do wprowadzenia informacje, takie jak wiek, stały adres zamieszkania, zawód, historia zatrudnienia, cechy charakteru, wzrost, waga i tym podobne. Przynajmniej na razie zrezygnuję z przedstawiania ich tutaj. Po rozpoczęciu analizy ciała denata okazało się, że opisywanie człowieka za pomocą tego typu danych jest dalece niewystarczające. Koniecznie należało przystąpić do pracy od nowa, przy użyciu zupełnie innej metody. Co więcej, podobnych informacji może nam w każdej chwili udzielić policja, ale jeśli chcemy zachować wobec niej niezależność, musimy trochę się natrudzić i zebrać je samodzielnie.

Analizę ciała denata rozpoczęto dopiero o ósmej. Nie zaszkodziłoby lepsze przygotowanie. Obawialiśmy się jednak, że może być za późno i nie zdołamy ożywić mózgu, dlatego zdecydowaliśmy się przeprowadzić próbę jak najszybciej, mimo pewnych niedogodności. W tym czasie docierały do mnie nowe informacje od zespołów badających przestępcę i kobietę. Zdecydowałem się je pominąć, ponieważ założyłem, że odpowiedź na większość pytań uzyskamy dopiero na podstawie analizy ciała denata. Na godzinę przed rozpoczęciem badań przeprowadziłem telekonferencję z odpowiedzialnym za eksperyment doktorem Yamamoto. Za pomocą szpitalnego komputera, oznajmił doktor, można w przybliżeniu odtworzyć przedśmiertne reakcje fizjologiczne i je przeanalizować, lecz nie uda się rozszyfrować reakcji kory mózgowej. To oczywiste. Nawet nasz komputer, który potrafił programować sam siebie, nie poznał jeszcze przepastnych światów ludzkiego mózgu. W każdym razie doktor Yamamoto zgodził się wywołać impulsy za pomocą rozmaitych bodźców i przesłać reakcje komórek kory mózgowej do maszyny prognostycznej, która je zarejestruje i podejmie próbę ich odczytania. Być może dla porównania konieczne okaże się wprowadzenie do maszyny zapisu fal mózgowych żyjącego człowieka. Potrzebna też będzie szczegółowa mapa fal mózgowych – dotychczas znane ogólne zarysy na pewno nie wystarczą. Mając do czynienia z martwym ciałem, korę należy podzielić na co najmniej osiemdziesiąt stref. (Jednak w wypadku osoby żyjącej fale nie są równie wyraziste jak u nieżyjącej, a jedynie przybliżone. Doktor Yamamoto chętnie obiecał nam dostarczyć taką prostą próbkę, jeśli okaże się wystarczająca dla naszych celów).

Dziesięć minut wcześniej przywieziono ciało. Było zamknięte hermetycznie w wielkiej szklanej skrzyni wypełnionej specjalnym gazem. Technicy musieli pracować na odległość, używając przy tym mechanicznych rąk. Doktor Yamamoto stał obok i objaśniał, co się dzieje. (Oczywiście słuchałem go i oglądałem przez teleodbiornik). Promieniowanie zaczynało się od lewej strony pokoju, przechodziło przez ciało i rzucało na przeciwległą ścianę coś w rodzaju atlasu anatomicznego denata. Nie widziałem samego odbicia, lecz metalowe igły mechanicznych rąk, tak delikatne jak zakończenia włosów, kierowane były z wielką precyzją za pomocą niewidzialnej siły w stronę określonych włókien nerwowych. Metalowy hełm, z którego zamiast włosów sterczały wiązki miedzianych drucików, przylegał do mózgu w miejsce zdjętej czaszki i pełnił funkcję urządzenia pomiarowego.

– 13 –

Nagle zapaliło się silne światło i rozjaśniło wnętrze. Gdy kamera przesunęła się w stronę głowy, ukazała się postać Tanomogiego uśmiechającego się w stronę obiektywu. Nieco za nim niespokojne twarze Aiby i Wady Katsuko uważnie wpatrywały się od dołu w twarz trupa. Z tej perspektywy nie było widać pieprzyka nad górną wargą Wady, wyglądała więc nieco korzystniej. Kamera wykonała obrót i zbliżenie: cały ekran wypełniło nagie, białe i błyszczące ciało trupa. Na jego szyi widniał szereg brązowych plamek, najprawdopodobniej ślad duszenia, broda sterczała, wargi miał lekko rozchylone, a powieki mocno zaciśnięte. Na jego skórze, jakby posypanej pyłem, z rzadka sterczały włosy… Czy był ciężko pracującym, porządnym księgowym z rodziną i kochanką na boku? Czy może mężczyzną, który stracił głowę dla kobiety do tego stopnia, że dał się wciągnąć w jakieś brudne interesy i w końcu dał się też zamordować? Teraz wyglądał nawet groźniej niż wczoraj wieczorem, gdy we flanelowej koszuli sztywno wyprostowany siedział w kawiarni przy rozpuszczających się lodach. Ten widok, zarazem godny pozazdroszczenia i komiczny, napawał mnie wtedy głębokim niepokojem.
W końcu rozpoczęła się analiza. Najpierw odczytano wagę i wzrost – pięćdziesiąt cztery kilogramy i sto sześćdziesiąt jeden centymetrów. Nie minęła sekunda, a już zaczęły się ukazywać cechy szczególne ciała, wyrażone w postaci ilościowej i relatywnej. Poruszyły się mechaniczne ręce. Kilka igiełek wbiło się w konkretne narządy. Umieszczone w ścianie, połączone z igłami lampy wciąż migotały, zmieniając swoje ustawienie w pionie i poziomie. Wtem ciało położone w szklanej trumnie zaczęło się poruszać, zupełnie jakby ożyło. Impuls przebiegał od stóp, powoli zmierzając ku górnej połowie ciała, w końcu reagowały usta, na przemian otwierały się i zamykały oczy, twarz drgała, co nadawało jej szczególny wyraz. Wada omal nie krzyknęła, nawet Tanomogiemu zadrżały wargi, a twarz zrosił pot.

– W ten sposób ustalone zostaną funkcje motoryczne – powiedział doktor Yamamoto. – Ruch nie jest cechą czysto fizjologiczną. Wiąże się z historią życia, która stanowi jego jednostkowe tło.

Potem nastąpiła analiza organów wewnętrznych. Po jej zakończeniu przystąpiono do badania fal mózgowych. Z magicznych rąk wystrzeliły dodatkowe igły, siedem albo osiem z nich skoncentrowało swą pracę na policzkach. Stymulowały czucie organów takich jak oczy i uszy. W uszy wstawiono słuchawki, a do oczu przystawiono parę wielkich okularów. Dźwięki i obrazy napływały fala za falą, gdy tymczasem osiemdziesiąt czułych wskaźników na ekranie drgnęło naraz gwałtownie i się zakołysało.
|
– Najpierw – mówił doktor Yamamoto, kontynuując wyjaśnienia – zaczniemy od bodźców bardzo zwyczajnych, codziennych. Posłużymy się pięcioma tysiącami przeciętnych reakcji spreparowanych w naszej pracowni. Odpowiadają im grupy prostych rzeczowników, czasowników i przymiotników. Następnie uruchomimy kolejnych pięć tysięcy bardziej skomplikowanych reakcji, uwzględniając również kombinacje z poprzednimi. Zazwyczaj pozwala to na odczytanie reakcji na bodźce i przeprowadzenie niezbędnej analizy patologicznej. Dzisiaj, tytułem eksperymentu, zdecydowaliśmy się pójść o krok dalej. Ciekaw jestem, co się stanie, gdy jako bodźców użyjemy słów, które pojawiły się w ostatnim tygodniu w kronice filmowej czy artykułach prasowych.

– To doskonały pomysł – wyraziłem swój entuzjazm, a Tanomogi zdecydowanie skinął głową. Widziałem go w telewizorze. Bez wątpienia, pomysł był znakomity. Nieczęsto się zdarza, by większe służyło mniejszemu. Gęsto utkane sieci rybackie łowią zarówno ryby małe, jak i duże. W przypadku sieci myślowych wiadomo było, że im precyzyjniejsze bodźce, tym lepsze.

Zmarszczki fal nadal drgały jak gorące powietrze nad rozpaloną drogą. Nie mogłem się doczekać, aż włączymy maszynę prognostyczną i usłyszymy stukot drukarki. Zastanawiałem się, o czym też zacznie mówić martwe ciało…

Kobo Abe, Czwarta epoka, wydawnictwo Karakter 2025

 

Kōbō Abe Jeden z najwybitniejszych powojennych japońskich pisarzy, znany na całym świecie dzięki powieści Kobieta z wydm. Ukończył studia medyczne, ale nie wykonywał nigdy zawodu lekarza.Pierwotnie publikowana w odcinkach  w latach 1958 – 1959  Czwarta epoka uznawana jest za pierwszą japońską powieść science fiction. Fun fact: Kōbō Abe należał w latach 50. do Japońskiej Partii Komunistycznej, ale został z niej usunięty. Wśród przyczyn rozstania z komunistami była niechętna reakcja partii na jego artykuł popierający protest polskich robotników w 1956 roku.

fot. Khabibullaeva Mumtozakhon, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons