O tym już też trąbił świat. Mistyka jest przepływem nieznanego do znanego; gnoza jest wpływaniem do nieznanego, materia wpływa do matematyki, teleskop do metafory doświadczenia, przepływa pamięć w roku, wpływ jednego na drugie, wpław, pod prąd, pław się, pław…
bł. Bazylides Aleksandryjczyk, uczeń Menandra
Jak mam do ciebie mówić? Nie płyniesz ponad lasem. Nieważne, mamuńciu, bo twój zakręt! Jakby coś zatriumfowało nad doliną, choć nie ty przecież, tak jak nie jest triumfem czegokolwiek nad czymkolwiek triumf obrotu nad suknią. Tak się jednak mówi i jakoś sobie żyje, a przy okazji nieco inaczej widzi; tu, że załamałaś się z wdziękiem przyrządu do pomiaru kątów, aż dwukrotnie zobaczyłem przymknięte oko tatki. Wszystko jest dla was, żeby was zabawiać swoją nieporadnością: najpierw szukałem ostrych granic, a teraz mi się machają przed oczami jak lejce czwórki.
Twój zakręt przypomina też zdobycie szczytu. Mówię tak, bo tak mnie wychowałaś, jednak też tak, że wyobrażam sobie ów zakręt na sposób kobiecy, to znaczy począwszy od zapadnięcia nocy, czyli że jakimś cudem odróżniasz mnie od nie mnie. Jesteś bowiem zaopatrzona w długą, zieloną brew, a to coś musi znaczyć. Oczywiście nie tylko dlatego mnie odróżniasz, gdyż nie chodzi o spostrzegawczość, a o pewną rozciągłość. Tak, tę, co za ludzkiego życia była twoim wiecznym trudem.
Jakże wślizguje się pod twoją powierzchnię tatko i jak zasłaniacie się mgłą. Nie ty, a twój dalszy brzeg i nie tatko, a jego wystudzony blask.
Kiedy coś przemyśliwam i tak jak teraz do ciebie paplam, to wtedy właśnie jakąś częścią odwracam się od ciebie. Czy to oznacza, że odpoczywasz? Za życia ludzkiego różnie z tym bywało, a jak będzie za życia nieludzkiego, to trudno mi zgadywać. Coś oczywiście zaczynamy przeczuwać, co objawia się kamyczkowymi drogami w strony wież, wież obserwacyjnych; znów to wznoszenie się i patrzenie z góry na dół, jakby cokolwiek czymkolwiek było, jakby i tak nic nie znaczyło bez swojego przeciwieństwa, tym bardziej nie umiało bez przeciwieństwa hasać. A ta możliwość, możebność nie jest nawet zamiarem…, a nieporadną własnością, o której wspomniałem na początku.
Ty tam, ja tu i tatko opływający niebiosa w swojej czwartej części, w drodze do nocy, podczas której oko otwiera mu się na oścież, a potem zaczyna się jego zamykanie, a mnie zaczynają poruszać inne zjawiska. Mnie, ściskającego w piersi emocje, nie tylko ziemskie.
Jeszcze jedno słowo. Kiedy wyrosłem, to w jednej przeciągłej chwili straciłaś mnie. Mówią, że nagła może być głuchota, a ja mówię, że może być przeciągła chwila. Jedna przeciągła chwila życia jak przeciąganie się opasłego kocura, który pod nieobecność sprawniejszego od siebie Klaudiusza, króla Danii, zmienia losy. I zaraz wasza ludzka śmierć, ukręcone ze śmierci matki i ojca powrósło.