Praktyka

Zguba

Natalia Szostak
132 odsłon
Natalia Szostak, „Zguba”. Wydawnictwo W.A.B.

Fragment powieści Zguba Natalii Szostak
Wydawnictwo W.A.B. 2024
Książka nominowana do Nagrody Literacka Podróż Hestii.


Śmiech Poli przecina powietrze. Tak śmieją się dziewczyny, które niczego się nie boją, myśli zazdrośnie Marianna. Ona sama skupia się na tym, żeby ręce i nogi ruszały się naturalnie w trakcie chodzenia. Pomagają jej w tym kieszenie. Chowa zaciśnięte dłonie i nie musi się zastanawiać, czy ręce powinny luźno zwisać, czy delikatnie ruszać się do przodu i w tył, jakby jechała na nartach i odpychała się od ziemi niewidzialnymi kijkami.

Póki jest z Polą, Martą i Igą, może się ukryć. Stapia się, nie wystaje, nie zwraca uwagi, może przemknąć niezauważona. Przynajmniej ma taką nadzieję. Gorzej jest, gdy idzie sama, wtedy każdy krok jest koszmarem. Czy wszyscy na nią patrzą i widzą, że chodzi sztywno jak Pinokio? Przemyka bocznymi ulicami z dala od obcych spojrzeń

Pola. W jej blasku łatwo zagrzać zmarznięte serce. Nawet jej piórnik jest najładniejszy w klasie – metalowy w kwiaty. Po długich tygodniach proszenia Pola powiedziała Mariannie, gdzie go kupiła. Jeszcze tego samego popołudnia wybrały się z mamą do księgarni, udało się znaleźć prawie identyczny, tylko w innym kolorze. Ale to nie o piórnik chodziło, jakby Pola rzucała na otaczające ją przedmioty nieuchwytny czar. Wszystkie jej rzeczy automatycznie stawały się dobre, atrakcyjne, pożądane.

Marianna tego nie miała.

Nic dziwnego, że Marianna Polę kocha, ubóstwia wręcz. Nie do końca jest tak, że chciałaby być Poli dziewczyną; raczej chciałaby być Polą, wtopić się w jej idealną skórę, zanurzyć się w kaskadę włosów i nigdy już stamtąd nie wychodzić. A skoro to niemożliwe, to chciałaby, żeby spłynęło na nią choć odrobinę tej aury fajności, która pojawia się wszędzie tam, gdzie Pola stawia kroki. Na razie jest tylko dziwną przyjaciółką olśniewającej dziewczyny.

Więc kiedy Pola się śmieje, Marianna instynktownie obraca ku niej głowę, jakby słyszała śpiew syreny.

– U Marty będą dzieci. – Iga kręci głową.

– Ale jest projektor – ucina Pola.

– A poza tym dzieci mają dzisiaj piłkę czy coś. Nie ma ich do osiemnastej – dodaje Marta. – Będzie cicho.

Marianna nic nie mówi, bo w kieszeni wibruje jej telefon. Mama. Bocznym przyciskiem wyłącza wibrację i wrzuca telefon z powrotem do kieszeni, głęboko. Przyspiesza kroku, żeby dogonić koleżanki. Dalej się spierają.

– Lubię oglądać u Marty. Super jest ta kanapa, można się wyłożyć – mówi szybko Marianna. Pola kiwa głową z aprobatą, Marta patrzy z wdzięcznością. Iga trochę się krzywi, trudno. Bilans zysków i strat wychodzi na plus.

Telefon znowu wibruje, krótko. Tym razem to wiadomość. Marianna zaczyna skubać zębami skórę wewnątrz policzka.

– Co tam?

– A, nic, chodźmy.

– No gadaj, widzę, że gryziesz polika.

Marianna uśmiecha się krzywo. Dziwnie, że ludzie widzą, kiedy czuje się średnio; z drugiej strony ktoś przygląda się jej wystarczająco uważnie, żeby to zauważyć. Ktoś ją widzi, więc istnieje, naprawdę jest. I tym kimś jest Pola.

Przestaje gryźć, ale zmieszanie nie mija.

– Smarka trzeba odebrać ze szkoły. I obiad mu dać – mówi niechętnie.

Marta i Iga niby przystają, ale co chwilę zerkają to na siebie, to w stronę bloku Marty. Brwi podjeżdżają im na czoło, czekają. Pola tylko wzrusza ramionami i mówi kącikiem ust, jakby spluwała:

– No to kurde, Mania, decyzja. Bo ty dziwnym trafem nigdy nie możesz

– Nieprawda. – Mariannie głos więźnie w gardle.

– A on nie jest znowu taki mały.

– Właśnie. Mały Kubuś. Co, on sobie sam zupy nie zagrzeje? – wtóruje jej Iga. Mści się za to, że Mańka nie stanęła po jej stronie, na pewno.

– Dajcie spokój mówi cicho Marianna. Odwraca wzrok. – Muszę iść i tyle.

Pola nie ma rodzeństwa, więc pewnych rzeczy nigdy nie zrozumie.

– Nadrobimy! – krzyczy do ich pleców. Teraz pewnie będą ją obgadywać. I wszystkie zebrane punkty się wyzerują.

***

Kuba dziś zupełnie niemrawy. Kurtkę zakłada dwadzieścia minut. Z każdym kolegą żegna się osobno, każdemu coś musi powiedzieć. Mariannie płonie głowa. Zdążyłaby pójść z dziewczynami, może nawet obejrzeć odcinek serialu, a on nawet nie zdążyłby zmienić butów.

Zawsze tak z nim jest. Zapatrzy się na plamę na ścianie, zamyśli nad spadającym liściem, zacznie rozgrywkę na komórce, kiedy muszą wychodzić do szkoły. A kiedy ona stoi i na niego czeka, życie płynie gdzieś obok, bez niej.

***

Różnica wieku jest może niewielka, ale wystarczająca, by Marianna czuła się odpowiedzialna za wszystkie niepowodzenia brata.

Wydawało jej się, że pamięta dzień, w którym się urodził, ale wszyscy mówią, że to niemożliwe. Miała wtedy trochę ponad trzy lata. Pamięta nerwową bieganinę, w której nikt nie zwracał na nią uwagi, nagłą samotność. Kto się nią wtedy zajął? Tego nie może sobie przypomnieć.

Pamięta za to, że próbowała nie zasnąć, żeby nie umknęła jej chwila, kiedy mama wróci do domu. Z bratem. Jak ściskała ulubiony koc w kratkę i pluszowego kangura. Jak chciała być pierwszą osobą, którą brat pozna, najlepszą przyjaciółką, siostrą. Pamięta, a może słyszała tę historię tyle razy, że przyjęła ją jak swoją.
Wcześniej mama opowiadała jej, że w brzuchu rośnie młodszy brat. Będzie się z nią bawił, Marianna będzie mu pokazywać świat, będzie ważna i potrzebna. Rodzice wrócili, ale zamiast obiecanego brata mieli ze sobą larwę. Jaka zabawa? Jakie towarzystwo? Larwa nie mówiła, nie chodziła, nie potrafiła się bawić i co chwilę wrzeszczała. Marianna wchodziła do jego łóżeczka, zabierała mu smoczek, chciała, żeby mama nosiła ją na rękach.

W końcu zapytała:

– Czy można go jeszcze oddać?

Wszyscy się śmiali. Rodzice zapamiętali to zdanie i powtarzali je przy okazji każdej rodzinnej imprezy. Jakie to słodkie. Jakie głupiutkie. Marianna za każdym razem kuliła się pod spojrzeniami wujków i cioć. Nie podobał jej się ich śmiech, przez niego czuła się mniejsza, cieńsza, prawie przezroczysta, bez żadnych właściwości.

A potem słyszy od rodziców: Kubcio ma alergię. Kubcio jest chorowity. Trzeba dbać o Kubcia. Dlaczego Kubcio ma zadrapanie na czole? Jak go pilnowałaś? Kubcio bije ją klockiem. Jesteś starsza, powinnaś być mądrzejsza. Ustąp mu.

No to ustępuje. Jeśli Kuba wbije rysik automatycznego ołówka głęboko jak strzykawkę przy szczepieniu, a ona nic nie powie, rodzice ją pochwalą.Z czasem nauczyła się nawet funkcjonować z nim w duecie. Zawsze we dwoje, Marianna i Kuba, Kuba i Mania. To drugie, kontrapunkt własnej egzystencji. Czasem różnice uwypuklały się tak bardzo, że zastanawiali się – skąd ona, skąd on to ma? Skąd nagłe zainteresowanie deskorolkami albo Minecraftem, zbieranie figurek albo rozpoznawanie marek samochodów?

W oczach tego drugiego odbijało się własne życie. Czasem jak w gabinecie luster, gdzie trudno rozpoznać własne, zniekształcone odbicie.