Leonora Carrington, Trąbka do słuchania, tłum. Maryna Ochab, Wydawnictwo Literackie 2023
Marion Leatherby ma dziewięćdziesiąt dwa lata, problemy ze słuchem, syna, którego kręgosłup składa się w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach z plasteliny, wredną synową i jeszcze gorszego wnuka. Ma także dwa ukochane koty, rudą kurę i przyjaciółkę Carmelę, „dziewczynę o osobliwym poczuciu humoru”, jak o niej mawia. Owa dziewczyna jest w równie podeszłym wieku co Marion, ale wiek bywa mylący. Jak wiele innych rzeczy w tej książce, bo w tej opowieści nic nie jest takie, jakie na początku się wydaje. Trąbka do słuchania, którą Marion dostaje od przyjaciółki, w końcu pozwala jej usłyszeć innych, lecz przy okazji okazuje się czymś znacznie więcej, a mianowicie trąbą archanioła Gabriela, co w tym przypadku oznacza, że wszystko i wszystkich niebawem trafi szlag. No, prawie wszystkich – banda dziarskich staruszek rzecz jasna przetrwa. Co więcej, mnóstwo wskazuje na to, że uratuje świat i raz na zawsze zmieni jego porządek.
Trąbka do słuchania po raz pierwszy ukazała się w 1974 roku, a losy tej książki są równie barwne co biografia jej autorki. Leonora Carrington urodziła się w 1917 roku w Anglii wyposażona w gen, którego nie zdołały zniszczyć ani purytańskie zapędy ojca, ani edukacja w szkołach prowadzonych przez zakonnice – gen zamiłowania do kreacji i oporu. Dzięki niemu studiowała sztukę, związała się z Maxem Ernstem i szybko zyskała miano ekscentrycznej artystki, nieznoszącej wszelkich autorytetów. Według Peggy Guggenheim „miała wyobraźnię w najlepszym surrealistycznym stylu” , co niestety nie uchroniło jej przed pobytem w zakładzie dla psychicznie chorych, gdzie trafiła na cztery miesiące w 1940 roku w związku z załamaniem nerwowym i obsesyjnym zachowaniem. Dwa lata i dwa małżeństwa później znalazła się w Meksyku wraz z innymi artystami szukającymi schronienia przed wojną. Tam właśnie poznała jedną z najważniejszych dla niej osób – Remedios Varo, z którą przyjaźniła się przez kolejne dwadzieścia lat i na której wzorowała postać Carmeli z Trąbki do słuchania (podobnie jak pierwowzór Carmela pisze listy do wybranych osób ze skradzionej książki telefonicznej, w każdym z nich przybierając zupełnie inną tożsamość). Obie artystki zostały wykluczone ze środowiska skupionego wokół Diego Rivery i Fridy Kahlo, która nazywała je „tymi europejskimi dziwkami” . Obie były surrealistkami, ich twórczość przesycały wątki z pogranicza alchemii i magii, a fantastyczne postacie pół-ludzi, pół-zwierząt i nawiązania do mitologii celtyckiej pojawiają się nie tylko na obrazach, lecz także w opowiadaniach Carrington oraz oczywiście w Trąbce do słuchania. Powieść pisaną na początku lat sześćdziesiątych czytali znajomi artystki – przekazywana z rąk do rąk w pewnym momencie zaginęła, a gdy na światło dzienne znienacka wypłynęła jedna z niedokończonych wersji, wydawnictwo Flammarion poprosiło autorkę o odtworzenie całości. Tak oto Trąbka do słuchania ukazała się najpierw po francusku w 1974 roku, a dopiero później po angielsku i niemiecku.
„Nie można ufać ludziom poniżej siedemdziesięciu i powyżej siedmiu lat, o ile nie są kotami”
– mawia powieściowa Carmela, i dlatego właśnie podarowała Marion trąbkę do słuchania. Słusznie, bowiem jej rodzina, mieszcząca się dokładnie w tym przedziale wiekowym, postanowiła oddać starszą panią do zakładu opieki Źródła Braterskiego Światła. Marion trafia tam z ciężkim sercem, ale i z prezentem od przyjaciółki, który pozwala jej słyszeć, co dzieje się wokół. A dzieje się sporo. Przybytkiem dla seniorek zarządza doktor Gambit wraz z żoną, nieustający w wysiłkach, by poznać „głębokie znaczenie Chrześcijaństwa”, co w praktyce sprowadza się do ubezwłasnowolnienia penitentek, głodzenia ich oraz zmuszania do pracy, osobliwych ćwiczeń fizycznych i wysłuchiwania nadętych wykładów. Marion sama nie wie, co jest gorsze, ale kiedy obserwując ćwiczenia koleżanek, dostaje ataku śmiechu, Gambitowi zaczyna pulsować żyłka na skroni. Biedak nie wie jeszcze, że wraz z przybyciem Marion losy zakładu i jego samego zaczną zmierzać ku katastrofie, podobnie zresztą jak losy całego świata.
Wśród przebywających tu pań są: Anna Wertz (kobieta-słowotok), Claude de la Chécherelle (francuska markiza i ekspertka w dziedzinie strategii wojskowej), Christabel Burns (kapłanka Bogini), Georgina Sykes (rewolucjonistka w każdym calu), Maude Somers (a raczej Artur Somers ukrywający się pod przebraniem za handel trawką), Weronika Adams (ślepa malarka, która z braku innego materiału maluje na papierze toaletowym, jak również kochanka Artura) oraz dwie czarne owce: Natasza Gonzales (zakochana w sobie mistyczka ze skłonnością do zabójstw) i Wera Van Tocht (nad wyraz otyła gorąca zwolenniczka Nataszy Gonzales). Najmłodsza z nich ma lat siedemdziesiąt, najstarsza dziewięćdziesiąt osiem (albo sto osiemdziesiąt cztery – zdania są podzielone). Mieszkają w dość specyficznych pawilonach: jeden przypomina tort, inny zegar z kukułką, są też but, igloo, latarnia, namiot cyrkowy i zamknięta na cztery spusty wieża, skądinąd bardzo ważna dla dalszego ciągu powieści. Dużo się tu dzieje, prawda? A to dopiero skromny początek.
Drugie wydanie Trąbki do słuchania, które ukazało się w 2023 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego, jest na szczęście wznowieniem przekładu Maryny Ochab – na szczęście, gdyż to przekład rewelacyjny i wręcz nie sposób wyobrazić sobie lepszego. Piosenki i zagadki pojawiające się w tekście przełożył z kolei Michał Lipszyc. Oba wydania dzieli dwadzieścia pięć lat, pierwszemu (Państwowy Instytut Wydawniczy 1998) towarzyszy posłowie Agnieszki Taborskiej, drugiemu – Olgi Tokarczuk. Warto przeczytać obydwa, bo każde z nich rzuca nieco inne światło na książkę. Dla tych, którym nie uda się upolować wydania z 1998 roku, mam dobrą wiadomość – tekst Agnieszki Taborskiej wciąż można znaleźć w sieci. Czy drugie wydanie tej fantastycznej powieści w nowej serii Inne Konstelacje Olgi Tokarczuk sprawi, że nazwisko Leonory Carrington stanie się bardziej popularne? Mam taką nadzieję, choć los wznowionych po latach Mądrych dzieci Angeli Carter (powieści równie wybitnej i równie zabawnej jak Trąbka do słuchania, i w pewien sposób do niej podobnej) nie wróży najlepiej. Niemniej jednak jest szansa dla obu moich ulubionych autorek – w maju tego roku ukazał się zbiór opowiadań Carter Piękna córka kata w wyborze oraz przekładzie Magdaleny Heydel (Wydawnictwo Czarne), a w 2022 opowiadania Carrington Siódmy koń w przekładzie Maryny Ochab i Michała Kłobukowskiego (Wydawnictwo Filtry). W dodatku Trąbka do słuchania doczekała się dwóch adaptacji scenicznych – w 2021 roku w Teatrze Starym w reżyserii Agnieszki Glińskiej oraz w kwietniu 2023 we Wrocławskim Teatrze Współczesnym w reżyserii Weroniki Szczawińskiej. Trzymam kciuki, bo niewiele jest książek, do których wracam po dwudziestu latach i wciąż działają na mnie tak samo. Nie chodzi tu o zwykłą przyjemność czy radość czytania – to raczej tak, jakby pożyczyć od Marion trąbkę i nagle usłyszeć w tych książkach zupełnie nowy ton: momentami łobuzerskiej, momentami szalonej, ale zawsze ożywczej frajdy w najczystszej postaci.
Przeorysza zakonu i wyznawczyni bogini Barbarus w jednym, zaginiony Graal oraz Kupidyn połykający Pneumę to kolejny stopień wtajemniczenia – i samej Marion, i czytelników
W jadalni zakładu Gambitów wisi obraz ze złośliwie mrugającą zakonnicą – Doñą Rozalindą Alvarez Cruz della Cueva, przeoryszą klasztoru Świętej Barbary z Tartaru, jak wyobraża sobie Marion i tym samym niechcący odkrywa jej prawdziwą tożsamość. Przeorysza jest bowiem najwyższą kapłanką pramatki, prabogini Barbary vel Barbarus. Jej namiestniczka, jedna z seniorek – Christabal (skojarzenia z Chrystusem są jak najbardziej pożądane), staje się pasterką trzódki starszych pań i wiedzie je nie tyle ku zbawieniu, ile ku wyzwoleniu, bo wszystko, co można by powiedzieć o osiemnastowiecznej przeoryszy, sprowadza się do tego, że stanowiła ucieleśnienie wyzwolenia. Oszukując duchowny patriarchat, stworzyła z klasztoru miejsce kultu Wielkiej Bogini i odnalazła Świętego Graala. Jako że w tej opowieści nic nie jest takie, jakie się wydaje, alternatywna wersja Graala według Carrington wygląda tak: gdy bogini Wenus była w ciąży z Kupidynem, wypiła Pneumę z owego kielicha i tak jej dziecię stało się Bogiem. Kielich zaginął i trafił przypadkiem w ręce podziemnej bogini – brodatej hermafrodytki zwanej Barbarus, a później Barbarą z Tartaru. Niestety został on wykradziony przez potomków Noego i dlatego jego legenda została błędnie wpisana w narrację chrześcijańską. Kiedy Doña Rozalinda znalazła Graala, za sprawą dotyku boskiego palca urodziła Serafina, istotę podobną do biblijnego pierwowzoru, acz nieco bardziej śmierciogenną – u Carrington uwolniony przez Marion z zamkniętej na cztery spusty wieży Serafin odlatuje, by przynieść kres ginącemu światu i zrobić miejsce na nowy.
„Piekło to tylko nazwa. W rzeczywistości to jest Macica Świata, skąd wszystko pochodzi”
Apokalipsa jest nieunikniona. Gdy świat zaczyna wariować, trzęsienia ziemi niszczą całe miasta, a śnieżyce dokonują reszty zniszczenia, bohaterki schodzą do podziemnego świata. Najpierw jednak muszą przejść inicjację – spotykają kobietę o trzech twarzach: ich własnej, Doñi Rozalindy i bogini Barbary, kończą żywot ugotowane w zupie, po czym odradzają się na nowo. Tak, jedna z nich gotuje potem grzybki w kozim mleku, ale to wcale niczego nie tłumaczy. Najważniejsze jest to, że znalazły schronienie w Macicy Świata, wróciły do domu i tu właśnie zaczynają planować akcję odbicia Graala, bo tylko tak uratują świat, który powoli ginie pod stertami gruzu i śniegu. I jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy im się uda – oczywiście, że tak. Dlaczegóż miałoby się nie udać? W końcu to banda dziarskich staruszek, które są w stanie wyjść cało z każdej opresji, nawet jeśli w grę wchodzi apokalipsa.
Triumfalny taniec na zgliszczach starego świata
Trąbka do słuchania powstawała kilka lat przed tym, nim jej autorka zaczęła działać w Ruchu Wyzwolenia Kobiet w Meksyku, lecz praca nad ostateczną wersją powieści przypada na okres feministycznej działalności Carrington. Na zaprojektowanym przez nią dla Ruchu plakacie Ewa oddaje jabłko i to właśnie robią powieściowe bohaterki z Marion na czele – rozprawiają się z patriarchalnym światem, stawiają mu opór, wyśmiewając stary porządek, a śmiech okazuje się skuteczną bronią. Wraz z nim przychodzi wyzwolenie, siła, która daje moc wykluczonym (podwójnie wykluczonym, o czym pisze Olga Tokarczuk w posłowiu – i jako kobiety, i jako staruszki) i pozwala im nie tylko tańczyć na zgliszczach starego świata, lecz także walczyć o swoje, a przede wszystkim przetrwać. Ta siła kobiecości i siostrzeństwa w jednym doskonale współgra ze światem natury, jego magicznym, mistycznym wymiarem.
Tak samo jak bohaterki, które schodzą do podziemia i znoszą tam ocalałe z końca świata drobiazgi, by stworzyć na nowo dom, narratorka Trąbki do słuchania wybiera różne wątki z gatunków i konwencji literackich, snując opowieść o wyzwoleniu kobiet, w której roi się od odniesień do legend, mitologicznych postaci, rytuałów. I robi to podobnie jak Doña Rozalinda – mrużąc jedno oko, czasem złośliwie, czasem kpiąco, ale zawsze ze swadą godną mistrzyni opowieści. Echa tej samej kobiecej siły przedstawionej z taką samą brawurą pobrzmiewają w przywołanych już Mądrych dzieciach Angeli Carter, wydanych niespełna dwadzieścia lat później, czy choćby w jeszcze późniejszych Heksach Agnieszki Szpili. Zapewne wszystkie trzy narratorki, a może i same autorki, odnalazłyby się w gronie staruszek tańczących nocą do rytmu wybijanego na tam-tamie przez powieściową Christabel. Nie, nie staruszek – czystej energii, siły, która ma uratować (kobiecy) świat.