Teoria

Świat nieuchronnie zmierza ku zagładzie, przed którą ocalić go może wyłącznie banda dziarskich staruszek

Karolina Macios
607 odsłon
Leonora Carrington, Trąbka do słuchania, tłum. Maryna Ochab, Wydawnictwo Literackie 2023

Leonora Carrington, Trąbka do słuchania, tłum. Maryna Ochab, Wydawnictwo Literackie 2023

Marion Leatherby ma dziewięćdziesiąt dwa lata, problemy ze słuchem, syna, którego kręgosłup składa się w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach z plasteliny, wredną synową i jeszcze gorszego wnuka. Ma także dwa ukochane koty, rudą kurę i przyjaciółkę Carmelę, „dziewczynę o osobliwym poczuciu humoru”, jak o niej mawia. Owa dziewczyna jest w równie podeszłym wieku co Marion, ale wiek bywa mylący. Jak wiele innych rzeczy w tej książce, bo w tej opowieści nic nie jest takie, jakie na początku się wydaje. Trąbka do słuchania, którą Marion dostaje od przyjaciółki, w końcu pozwala jej usłyszeć innych, lecz przy okazji okazuje się czymś znacznie więcej, a mianowicie trąbą archanioła Gabriela, co w tym przypadku oznacza, że wszystko i wszystkich niebawem trafi szlag. No, prawie wszystkich – banda dziarskich staruszek rzecz jasna przetrwa. Co więcej, mnóstwo wskazuje na to, że uratuje świat i raz na zawsze zmieni jego porządek.

Trąbka do słuchania po raz pierwszy ukazała się w 1974 roku, a losy tej książki są równie barwne co biografia jej autorki. Leonora Carrington urodziła się w 1917 roku w Anglii wyposażona w gen, którego nie zdołały zniszczyć ani purytańskie zapędy ojca, ani edukacja w szkołach prowadzonych przez zakonnice – gen zamiłowania do kreacji i oporu. Dzięki niemu studiowała sztukę, związała się z Maxem Ernstem i szybko zyskała miano ekscentrycznej artystki, nieznoszącej wszelkich autorytetów. Według Peggy Guggenheim „miała wyobraźnię w najlepszym surrealistycznym stylu” , co niestety nie uchroniło jej przed pobytem w zakładzie dla psychicznie chorych, gdzie trafiła na cztery miesiące w 1940 roku w związku z załamaniem nerwowym i obsesyjnym zachowaniem. Dwa lata i dwa małżeństwa później znalazła się w Meksyku wraz z innymi artystami szukającymi schronienia przed wojną. Tam właśnie poznała jedną z najważniejszych dla niej osób – Remedios Varo, z którą przyjaźniła się przez kolejne dwadzieścia lat i na której wzorowała postać Carmeli z Trąbki do słuchania (podobnie jak pierwowzór Carmela pisze listy do wybranych osób ze skradzionej książki telefonicznej, w każdym z nich przybierając zupełnie inną tożsamość). Obie artystki zostały wykluczone ze środowiska skupionego wokół Diego Rivery i Fridy Kahlo, która nazywała je „tymi europejskimi dziwkami” . Obie były surrealistkami, ich twórczość przesycały wątki z pogranicza alchemii i magii, a fantastyczne postacie pół-ludzi, pół-zwierząt i nawiązania do mitologii celtyckiej pojawiają się nie tylko na obrazach, lecz także w opowiadaniach Carrington oraz oczywiście w Trąbce do słuchania. Powieść pisaną na początku lat sześćdziesiątych czytali znajomi artystki – przekazywana z rąk do rąk w pewnym momencie zaginęła, a gdy na światło dzienne znienacka wypłynęła jedna z niedokończonych wersji, wydawnictwo Flammarion poprosiło autorkę o odtworzenie całości. Tak oto Trąbka do słuchania ukazała się najpierw po francusku w 1974 roku, a dopiero później po angielsku i niemiecku.

„Nie można ufać ludziom poniżej siedemdziesięciu i powyżej siedmiu lat, o ile nie są kotami”
– mawia powieściowa Carmela, i dlatego właśnie podarowała Marion trąbkę do słuchania. Słusznie, bowiem jej rodzina, mieszcząca się dokładnie w tym przedziale wiekowym, postanowiła oddać starszą panią do zakładu opieki Źródła Braterskiego Światła. Marion trafia tam z ciężkim sercem, ale i z prezentem od przyjaciółki, który pozwala jej słyszeć, co dzieje się wokół. A dzieje się sporo. Przybytkiem dla seniorek zarządza doktor Gambit wraz z żoną, nieustający w wysiłkach, by poznać „głębokie znaczenie Chrześcijaństwa”, co w praktyce sprowadza się do ubezwłasnowolnienia penitentek, głodzenia ich oraz zmuszania do pracy, osobliwych ćwiczeń fizycznych i wysłuchiwania nadętych wykładów. Marion sama nie wie, co jest gorsze, ale kiedy obserwując ćwiczenia koleżanek, dostaje ataku śmiechu, Gambitowi zaczyna pulsować żyłka na skroni. Biedak nie wie jeszcze, że wraz z przybyciem Marion losy zakładu i jego samego zaczną zmierzać ku katastrofie, podobnie zresztą jak losy całego świata.
Wśród przebywających tu pań są: Anna Wertz (kobieta-słowotok), Claude de la Chécherelle (francuska markiza i ekspertka w dziedzinie strategii wojskowej), Christabel Burns (kapłanka Bogini), Georgina Sykes (rewolucjonistka w każdym calu), Maude Somers (a raczej Artur Somers ukrywający się pod przebraniem za handel trawką), Weronika Adams (ślepa malarka, która z braku innego materiału maluje na papierze toaletowym, jak również kochanka Artura) oraz dwie czarne owce: Natasza Gonzales (zakochana w sobie mistyczka ze skłonnością do zabójstw) i Wera Van Tocht (nad wyraz otyła gorąca zwolenniczka Nataszy Gonzales). Najmłodsza z nich ma lat siedemdziesiąt, najstarsza dziewięćdziesiąt osiem (albo sto osiemdziesiąt cztery – zdania są podzielone). Mieszkają w dość specyficznych pawilonach: jeden przypomina tort, inny zegar z kukułką, są też but, igloo, latarnia, namiot cyrkowy i zamknięta na cztery spusty wieża, skądinąd bardzo ważna dla dalszego ciągu powieści. Dużo się tu dzieje, prawda? A to dopiero skromny początek.

Drugie wydanie Trąbki do słuchania, które ukazało się w 2023 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego, jest na szczęście wznowieniem przekładu Maryny Ochab – na szczęście, gdyż to przekład rewelacyjny i wręcz nie sposób wyobrazić sobie lepszego. Piosenki i zagadki pojawiające się w tekście przełożył z kolei Michał Lipszyc. Oba wydania dzieli dwadzieścia pięć lat, pierwszemu (Państwowy Instytut Wydawniczy 1998) towarzyszy posłowie Agnieszki Taborskiej, drugiemu – Olgi Tokarczuk. Warto przeczytać obydwa, bo każde z nich rzuca nieco inne światło na książkę. Dla tych, którym nie uda się upolować wydania z 1998 roku, mam dobrą wiadomość – tekst Agnieszki Taborskiej wciąż można znaleźć w sieci. Czy drugie wydanie tej fantastycznej powieści w nowej serii Inne Konstelacje Olgi Tokarczuk sprawi, że nazwisko Leonory Carrington stanie się bardziej popularne? Mam taką nadzieję, choć los wznowionych po latach Mądrych dzieci Angeli Carter (powieści równie wybitnej i równie zabawnej jak Trąbka do słuchania, i w pewien sposób do niej podobnej) nie wróży najlepiej. Niemniej jednak jest szansa dla obu moich ulubionych autorek – w maju tego roku ukazał się zbiór opowiadań Carter Piękna córka kata w wyborze oraz przekładzie Magdaleny Heydel (Wydawnictwo Czarne), a w 2022 opowiadania Carrington Siódmy koń w przekładzie Maryny Ochab i Michała Kłobukowskiego (Wydawnictwo Filtry). W dodatku Trąbka do słuchania doczekała się dwóch adaptacji scenicznych – w 2021 roku w Teatrze Starym w reżyserii Agnieszki Glińskiej oraz w kwietniu 2023 we Wrocławskim Teatrze Współczesnym w reżyserii Weroniki Szczawińskiej. Trzymam kciuki, bo niewiele jest książek, do których wracam po dwudziestu latach i wciąż działają na mnie tak samo. Nie chodzi tu o zwykłą przyjemność czy radość czytania – to raczej tak, jakby pożyczyć od Marion trąbkę i nagle usłyszeć w tych książkach zupełnie nowy ton: momentami łobuzerskiej, momentami szalonej, ale zawsze ożywczej frajdy w najczystszej postaci.

Przeorysza zakonu i wyznawczyni bogini Barbarus w jednym, zaginiony Graal oraz Kupidyn połykający Pneumę to kolejny stopień wtajemniczenia – i samej Marion, i czytelników
W jadalni zakładu Gambitów wisi obraz ze złośliwie mrugającą zakonnicą – Doñą Rozalindą Alvarez Cruz della Cueva, przeoryszą klasztoru Świętej Barbary z Tartaru, jak wyobraża sobie Marion i tym samym niechcący odkrywa jej prawdziwą tożsamość. Przeorysza jest bowiem najwyższą kapłanką pramatki, prabogini Barbary vel Barbarus. Jej namiestniczka, jedna z seniorek – Christabal (skojarzenia z Chrystusem są jak najbardziej pożądane), staje się pasterką trzódki starszych pań i wiedzie je nie tyle ku zbawieniu, ile ku wyzwoleniu, bo wszystko, co można by powiedzieć o osiemnastowiecznej przeoryszy, sprowadza się do tego, że stanowiła ucieleśnienie wyzwolenia. Oszukując duchowny patriarchat, stworzyła z klasztoru miejsce kultu Wielkiej Bogini i odnalazła Świętego Graala. Jako że w tej opowieści nic nie jest takie, jakie się wydaje, alternatywna wersja Graala według Carrington wygląda tak: gdy bogini Wenus była w ciąży z Kupidynem, wypiła Pneumę z owego kielicha i tak jej dziecię stało się Bogiem. Kielich zaginął i trafił przypadkiem w ręce podziemnej bogini – brodatej hermafrodytki zwanej Barbarus, a później Barbarą z Tartaru. Niestety został on wykradziony przez potomków Noego i dlatego jego legenda została błędnie wpisana w narrację chrześcijańską. Kiedy Doña Rozalinda znalazła Graala, za sprawą dotyku boskiego palca urodziła Serafina, istotę podobną do biblijnego pierwowzoru, acz nieco bardziej śmierciogenną – u Carrington uwolniony przez Marion z zamkniętej na cztery spusty wieży Serafin odlatuje, by przynieść kres ginącemu światu i zrobić miejsce na nowy.

„Piekło to tylko nazwa. W rzeczywistości to jest Macica Świata, skąd wszystko pochodzi”
Apokalipsa jest nieunikniona. Gdy świat zaczyna wariować, trzęsienia ziemi niszczą całe miasta, a śnieżyce dokonują reszty zniszczenia, bohaterki schodzą do podziemnego świata. Najpierw jednak muszą przejść inicjację – spotykają kobietę o trzech twarzach: ich własnej, Doñi Rozalindy i bogini Barbary, kończą żywot ugotowane w zupie, po czym odradzają się na nowo. Tak, jedna z nich gotuje potem grzybki w kozim mleku, ale to wcale niczego nie tłumaczy. Najważniejsze jest to, że znalazły schronienie w Macicy Świata, wróciły do domu i tu właśnie zaczynają planować akcję odbicia Graala, bo tylko tak uratują świat, który powoli ginie pod stertami gruzu i śniegu. I jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy im się uda – oczywiście, że tak. Dlaczegóż miałoby się nie udać? W końcu to banda dziarskich staruszek, które są w stanie wyjść cało z każdej opresji, nawet jeśli w grę wchodzi apokalipsa.

Triumfalny taniec na zgliszczach starego świata
Trąbka do słuchania powstawała kilka lat przed tym, nim jej autorka zaczęła działać w Ruchu Wyzwolenia Kobiet w Meksyku, lecz praca nad ostateczną wersją powieści przypada na okres feministycznej działalności Carrington. Na zaprojektowanym przez nią dla Ruchu plakacie Ewa oddaje jabłko i to właśnie robią powieściowe bohaterki z Marion na czele – rozprawiają się z patriarchalnym światem, stawiają mu opór, wyśmiewając stary porządek, a śmiech okazuje się skuteczną bronią. Wraz z nim przychodzi wyzwolenie, siła, która daje moc wykluczonym (podwójnie wykluczonym, o czym pisze Olga Tokarczuk w posłowiu – i jako kobiety, i jako staruszki) i pozwala im nie tylko tańczyć na zgliszczach starego świata, lecz także walczyć o swoje, a przede wszystkim przetrwać. Ta siła kobiecości i siostrzeństwa w jednym doskonale współgra ze światem natury, jego magicznym, mistycznym wymiarem.

Tak samo jak bohaterki, które schodzą do podziemia i znoszą tam ocalałe z końca świata drobiazgi, by stworzyć na nowo dom, narratorka Trąbki do słuchania wybiera różne wątki z gatunków i konwencji literackich, snując opowieść o wyzwoleniu kobiet, w której roi się od odniesień do legend, mitologicznych postaci, rytuałów. I robi to podobnie jak Doña Rozalinda – mrużąc jedno oko, czasem złośliwie, czasem kpiąco, ale zawsze ze swadą godną mistrzyni opowieści. Echa tej samej kobiecej siły przedstawionej z taką samą brawurą pobrzmiewają w przywołanych już Mądrych dzieciach Angeli Carter, wydanych niespełna dwadzieścia lat później, czy choćby w jeszcze późniejszych Heksach Agnieszki Szpili. Zapewne wszystkie trzy narratorki, a może i same autorki, odnalazłyby się w gronie staruszek tańczących nocą do rytmu wybijanego na tam-tamie przez powieściową Christabel. Nie, nie staruszek – czystej energii, siły, która ma uratować (kobiecy) świat.