Tematem pierwszego numeru „Notatnika Literackiego” był debiut. Tematem drugiego jest pożegnanie. Spokojnie, nie żegnamy się z czytelniczkami i czytelnikami, mamy nadzieję długo jeszcze z wami być. Niemniej pożegnanie, odchodzenie, pamięć należą do najważniejszych toposów literatury. Spróbujmy sparafrazować słowa Leszka Kołakowskiego i jego konstatację o roli diabła w świecie widzialnym i postarajmy się odpowiedzieć na pytanie: co by się stało z kulturą, co istotnego by w niej przetrwało, gdybyśmy usunęli z historii kultury i sztuki wszystkie dzieła traktujące o przemijaniu i umieraniu? Zaryzykuję tezę, że nawet z tekstów poświęconych miłości ziemskiej niewiele by po takim wymazaniu zostało.
Jednocześnie rozległość eksploracji tematów – wybaczcie uproszczenie – eschatologicznych w literaturze jest tak nieskończona, jak niemożliwy do zmierzenia w żadnym wymiarze pozostaje cmentarz, którym jest nasza planeta. Mówimy zatem w tym numerze zarówno o realności i symboliczności grobów i pogrzebów, cierpieniach twórców i ich bohaterów, jak i o pokoleniach literackich, obecności śmierci w życiu i różnorakich sposobach upamiętniania.
Inspiracją dla tego wydania „NL” stało się miejsce pamięci o życiu i dziele twórców angielskich, czyli Poets’ Corner w opactwie westminsterskim. Kilkaset grobów lub tablic poświęconych twórcom i twórczyniom literatury upamiętnia zarówno te osoby, których dzieła nie wytrzymały próby czasu, jak i tych, którzy pozostaną w literaturze światowej, dopóki ta będzie istnieć. Nie zasługi są tu jednak najważniejsze, patrząc z perspektywy wieków, lecz samo miejsce. Opactwo westminsterskie to scena, na której od niemal tysiąca lat koronuje się angielskich królów i angielskie królowe. Spoczywa tu ponad trzy tysiące znakomitych obywateli i obywatelek imperium. A w tej liczbie około sześćset (sic!) twórczyń i twórców literatury. Ten oficjalny gest upamiętnienia pisarek i pisarzy w takim właśnie miejscu ma w sobie coś przejmującego. Jest to bowiem jasny i wyrazisty znak przyjęcia przez państwo olbrzymiego spadku, jaki zostawia nam literatura, i postawienia znaku równości między pośmiertnym świadectwem tego bogactwa a pamięcią o monarchach, uczonych, wojskowych, arystokratach czy politykach. Innymi słowy: mamy do czynienia z podejściem czyniącym literaturę działaniem wprost państwotwórczym, a jej przedstawicieli – najznakomitszymi obywatelami. Aktem, w którym literatura i sztuka nie są tylko ornamentem na ogromnym ciele narodu i państwa, ale jego immanentną, nierozerwalną i ważną częścią. Warto w tym miejscu nadmienić, że myślenie o fundamentalnej roli literatury w historii społecznej Wielkiej Brytanii wzmocnione jest w Poets’ Corner wieloma tablicami upamiętniającymi wielkich twórców i twórczynie, którzy po swojej śmierci nie mogli być z różnych względów obyczajowych czy religijnych złożeni w Opactwie, by wspomnieć tylko Szekspira czy Byrona. Całość tego aktu swoistej kanonizacji literatury pozwala mówić o Poets’ Corner również jako o najważniejszym i największym panteonie artystycznym na świecie.
W tym numerze „NL” mierzymy się z tematem pożegnań i życia po śmierci na przeróżne, często nieoczywiste sposoby, zarówno w rozmowach z Wojciechem Bonowiczem, Mateuszem Górniakiem i Łukaszem Kozakiem, jak i w wierszach, prozach oraz felietonach. A robimy to, żeby było nam raźniej. Robimy to – paradoksalnie – ku pokrzepieniu serc. Bo czasy nie tylko dla literatury i czytelnictwa są ponure.
Irek Grin