Praktyka

Nechemia

Yakov Z. Mayer (tłum. Magdalena Sommer)
644 odsłon
Yakov Z. Meyer, „Nechemia”, tłum. Magdalena Sommer, Wydawnictwo Literackie 2024

Poniżej przedstawiamy fragment powieści „Nechemia” Yakova Z. Mayera


Stali przy gwarnym targowisku. Na jednym ze straganów brzuchaty Żyd przekrawał dynię, a trzy tęgie kobiety stały nad nim, wydając mu polecenia. Kury z nogami powiązanymi postronkiem podskakiwały i przewracały się. Dwaj Żydzi krzyczeli coś, wygrażając sobie palcami. Jasnowłosa dziewczyna próbowała zbierać jabłka, które potoczyły się na ziemię, i uratować je przed kozą. Nechemia dał Szimelowi znak i chłopiec zeskoczył z wozu i przemknął bokiem ulicy. Sam zszedł leniwie, zdjął worki, odchrząknął i stanął na środku targowiska.

– Nechemia Baal Szem tu jest, Nechemia Baal Szem! – rozległy się okrzyki.

Rabin Jeszajahu z daleka obserwował, jak ludzie porzucają zajęcia i zbierają się wokół Nechemii.

– Nadchodzi rok zbawienia – zaczął śpiewnie przemawiać Nechemia. – Nadchodzi rok naszego zbawienia, Mesjasz już objął siedzibę w Konstantynopolu, a co czynią ludzie? Jedni oszukują w handlu, inni obmawiają bliźnich, jeszcze inni spożywają trefne mięso. Mesjasz stoi u bram, a ludzie nie odczuwają skruchy. Obleczcie się w wory, posypcie głowy popiołem! Módlcie się i błagajcie o zlitowanie! Mesjasz nadchodzi!

Kobiety porzuciły stragan z dyniami i podeszły bliżej, by posłuchać, także dwaj kłócący się mężczyźni umilkli.

– Otwórzcie swe serca, rozdzierajcie szaty! – ciągnął Nechemia melodyjnie. – Wiele sprawdzonych amuletów mają do dyspozycji ci, którzy pragną się nawrócić, amulety od największych mędrców na świecie, od Rambana, od HaAri, od Maharszala, oby jego pamięć nas chroniła, a także od Elijahu Baal Szema z Chełma. Wiedzcie, że Elijahu Baal Szem spisał swe formuły w specjalnej księdze, która w czasie owych tragicznych wydarzeń trafiła w ręce pewnego Żyda, a od niego zaś do mnie. Pisze on tak: włóżcie pod ubranie pokrzywy i odmówcie pięć razy psalm dziękczynny, pięć razy złóżcie dzięki Panu, a wasza dusza zostanie oczyszczona na przybycie Szabtaja Cwiego, naszego Mesjasza…

– Ale reb Nechemia – odezwał się z tłumu Szimel – ludzie chcą się nawrócić, odmawiają psalmy dniem i nocą, tylko pokrzyw brak. Skończyły się pokrzywy na wszystkich łąkach we Lwowie i okolicy! Co będzie z naszymi duszami!?

Ciżba gęstniała, dwie kozy przestały przeżuwać jabłka i przystanęły także, żeby posłuchać.

– Zabrakło pokrzyw? – zapytał Nechemia jakby z niedowierzaniem, a Szimel ciągnął ze łzami w oczach:

– Oj, rebe, co to będzie, co będzie z naszymi duszami, gdy nadchodzi Mesjasz, a my nie mamy pokrzyw? Najbardziej pobożni ludzie zerwali wszystkie wcześniej na własny użytek, a co my mamy zrobić?

Szimel zaniósł się płaczem i padł na kolana. Nechemia uśmiechnął się do niego. Dumny był ze swego kuzyna, choć jednocześnie palił się ze wstydu na myśl o jego świątobliwym ojcu.

– Nie trapcie się, Żydzi, nie macie powodu do troski – Nechemia prędko obejrzał się na wóz.

– Właśnie jadę z Komarna i przywiozłem ze sobą kilka worków pokrzyw, niedużo, dwie czy trzy wiązki, które zerwałem dla siebie.

– Po ile? – Szimel wyprostował się, a w jego oczach zalśniła nadzieja.

– Po dwa grosze, przyjacielu, dwa grosze wiązka. Włóż je pod koszulę, pięć razy odmów psalm dziękczynny, a twoja dusza będzie nieskalana, gotowa na przybycie Króla naszego, Mesjasza.

Zapadła głęboka cisza, nie zaćwierkał ani jeden ptak. Szimel wyciągnął ostrożnie rękę do kieszeni, wyjął dwugroszówkę i powoli, na oczach wszystkich, położył ją na otwartej dłoni Nechemii. Tłum śledził wzrokiem monetę. Nie zagdakała ani jedna kura. Nechemia wziął monetę, sięgnął do worka leżącego na ziemi, wyjął wiązkę pokrzyw i podał ostrożnie Szimelowi. W oddali zaryczał wół, a wszyscy obecni rzucili się na Nechemię jak koty na tacę z okrawkami mięsa, wystawianą przez kucharza. Kobiety ze łzami w oczach, wyrostki, dorośli mężczyźni i starcy. Nechemia otoczony pełnym podziwu tłumem, w chmurze błota wzbijanego nogami, w kłębowisku rąk i monet.

Yakov Z. Mayer, „Nechemia”, tłum. Magdalena Sommer, Wydawnictwo Literackie 2024

Kątem oka widział, jak siedzący na wozie Jeszajahu spogląda na niego zdjęty zgrozą, także rabinowa i pięcioro dzieci stoją obok rzędem i gapią się na widowisko. Rabinowa spoglądała surowo, lodowatym wzrokiem. Potem rzuciła okiem na najstarszą córkę i zręcznym gestem wyjęła jej palce z nosa. Kiedy Nechemia miał już kieszenie wypchane monetami, obwieścił, stojąc pośrodku tłumu:

– Jeśli przed nadejściem Mesjasza ktoś z was obawia się trzymać w ręku talary z wizerunkiem krzyża, to ma słuszność, obawa to obawa. Jeżeli chcecie, mogę je wymienić, pięć groszy za talara, nie baczcie na stratę.

Przeciskając się w stronę wozu, rozdawał pięciogroszówki każdemu, kto oddawał mu srebrnego talara z krzyżem. Berl wyszedł z oberży, usiadł z powrotem na koźle i ujął lejce.

– Do domu rabina na starym mieście, koło Złotej Róży2, zgadza się? – zapytał, zionąc alkoholem.

Szimel wskoczył na wóz i usiadł z tyłu, poprawił ubranie, zagwizdał jakąś wesołą melodyjkę i popatrzył rozpromieniony na starszego kuzyna. Nechemia poklepał go po kolanie raz i drugi, a potem zaczął liczyć monety. Berl smagnął po grzebiecie wychudzoną szkapę.

– Zgadza się – potwierdził rabin Jeszajahu.

– A wy, reb Nechemia? – zawołał Berl.

– My też tam – odparł Nechemia. – Chcę zapytać o coś rabina.

Rabin Jeszajahu popatrzył na niego i pokręcił głową.

– Reb Nechemia – powiedział na koniec. – Reb Nechemia…

– Słucham was? – powiedział Nechemia i dodał: − Dziecko nadal śpi?

Rabin Jeszajahu kiwnął głową powoli i powiedział Szema Israel, jakby kończył rozmowę, jeszcze zanim się zaczęła. Nechemia złożył skrupulatnie puste worki, położył je na spodzie wozu, a potem przesunął sześciopalczastą dłonią po swojej prostej brodzie i powiedział:

– Rabinie, wasz lud pragnie nawrócenia, lud Izraela pragnie nawrócenia. Mesjasz nadchodzi.


Yakov Z. Mayer, Nechemia, przeł. Magdalena Sommer, Wydawnictwo Literackie 2024.